Źródło: Jurij Bierszydski dla The Insider
Maria Zacharowa po raz kolejny oskarżyła Polskę o przepisywanie historii II wojny światowej. Tym razem oburzenie wywołał wywiad, udzielony przez polskiego ambasadora w Niemczech Andrzeja Przyłębskiego regionalnej gazecie z Frankfurtu nad Odrą Märkische Oderzeitung. W reportażu rosyjskiej państwowej stacji telewizyjnej „Pierwyj kanał” (Первый канал) poświęconemu wypowiedzi Zacharowej poinformowano:
«„Niezawoalowane i absurdalne kłamstwa!” – w ten sposób oficjalny przedstawiciel MSZ Rosji Maria Zacharowa określiła słowa wypowiedziane w wywiadzie przez polskiego ambasadora w Niemczech. Kilka dni temu udzielił on wywiadu jednej z niezbyt znanych niemieckich gazet. I dywagował na temat II wojny światowej. I, jak to obecnie często zdarza się z polskimi urzędnikami, naopowiadał wiele nowych i interesujących rzeczy.
Na przykład o tym, że to alianci w decydujący sposób przyczynili się do pokonania nazistów. Domagał się również, aby Rosja „wreszcie uznała, że druga wojna światowa rozpoczęła się nie w 41, ale w 39 roku”. Ciekawe jest, kto i kiedy w naszym kraju się z tym kłócił? Na sam koniec doszedł on do tego, że oświadczył, że ZSRR nie tylko otrzymał największe korzyści w wyniku II wojny światowej, ale również zajął Ukrainę i Białoruś.
„Stwierdzenie, że Związek Radziecki okupował sam siebie (a właśnie w ten sposób można te słowa zakwalifikować) jest wskaźnikiem, że Warszawa – i nie mówię tu o Polsce, ponieważ Polska to również naród polski, to historycy i eksperci – a Warszawa, oficjalna Warszawa już przegina”». [Styl wypowiedzi Zacharowej zachowano]
Z reportażu rosyjskiego Pierwszego programu nie tak łatwo jest zrozumieć, co dokładnie zostało powiedziane w wywiadzie, który wywołał takie oburzenie Zacharowej. W rzeczywistości jest to krótka uwaga na temat wywiadu z ambasadorem Rosji Siergiejem Nieczajewem, opublikowanego w tej samej gazecie tydzień wcześniej. Rosyjski ambasador oznajmił:
„W okresie poprzedzającym dni jubileuszowe związane z zakończeniem II wojny światowej niektóre kraje usiłują fałszować historię, zniekształcić przyczyny, dalszy przebieg i wynik wojny. Na dłuższą metę kampania ideologiczna nie tylko bagatelizuje decydujący udział Związku Radzieckiego w zwycięstwie nad nazizmem. Ma ona na celu utrwalenie w postrzeganiu Europejczyków obłudnego oskarżenia ZSRR o to, że kraj ten, podobnie jak III Rzesza, jest odpowiedzialny za rozpoczęcie wojny. I jest to całkowicie błędne.
Na tym tle zaistniała potrzeba przywrócenia w pamięci ludzi prawdziwego przebiegu wydarzeń poprzedzających rozpoczęcie wojny. Fakty historyczne i dokumenty świadczą, że konflikt zbrojny był wynikiem polityki ustępstw i łagodzenia prowadzonej przez kraje zachodnie wobec Hitlera, polityki, która osiągnęła swój punkt kulminacyjny wraz ze zmową monachijską z 1938 roku. Skorzystała na tym także Polska, która w dniu podpisania umowy zajęła część terytorium Czechosłowacji.
Ponadto należy pamiętać, że w 1934 roku Warszawa zawarła pakt o nieagresji z nazistowskimi Niemcami i pod tym względem znalazła się w czołówce. Podobne traktaty, nawiasem mówiąc, zostały podpisane również i przez inne kraje europejskie, o czym nikt na Zachodzie nie chce dziś pamiętać. Jednak fakty i dokumenty są rzeczą upartą. Jeśli chodzi o ZSRR, to Związek Radziecki do końca starał się zapobiec nadchodzącej wojnie. I to nie Związek Radziecki ją zaczął. Związek Radziecki wojnę zakończył”.
Należy zauważyć, że ambasador Nieczajew ma z pewnością rację w sprawie oceny polityki ustępstw i łagodzenia agresora, porozumienia monachijskiego i polskiej okupacji regionu cieszyńskiego Czechosłowacji. Milczy on jednak o tym, że kraje zachodnie, w tym Polska, przyznały się do tragicznych błędów swoich przedwojennych przywódców. Ta sama Polska dwukrotnie – zarówno pod rządami komunistycznymi, jak i postkomunistycznymi – przeprosiła Czechów i Słowaków. I tylko Rosja nadal trwa przy swym podejściu, nazywając pakt Ribbentrop – Mołotow wielkim osiągnięciem sowieckiej dyplomacji.
Odpowiedź ambasadora Przyłębskiego nie wygląda dokładnie tak, jak donosi swym reportażu „Pierwyj kanał”. Albo nawet wcale nie tak:
„Każdy ambasador ma prawo bronić swojego kraju przed fałszywymi oskarżeniami. Niemniej jednak wyjaśnienia ambasadora Nieczajewa są często sprzeczne z istotą sprawy i faktami.
W Polsce nikt, wbrew twierdzeniom Nieczajewa, nie lekceważy „decydującego udziału Związku Radzieckiego w zwycięstwie nad nazizmem”, chociaż udział sojuszników, w tym dziesiątek tysięcy polskich żołnierzy we wszystkich formacjach, w tym w radzieckiej Armii Czerwonej, był ogromny.
W żaden sposób nie przeczy to historycznemu faktowi, że Związek Radziecki zaatakował Polskę 17 września 1939 roku, uniemożliwiając dalszą obronę Polski przed Niemcami. Rosja musi wreszcie zrozumieć, że II wojna światowa rozpoczęła się w roku 1939, a nie w 1941 roku od ataku Niemiec na Związek Radziecki”.
Polski ambasador potępił wówczas prowadzoną przez kraje zachodnie politykę ustępstw wobec Hitlera, ale zauważył, że ZSRR „najbardziej skorzystał na wyniku wojny”, a mianowicie „okupował Ukrainę, Białoruś i państwa bałtyckie, a także podporządkował sobie Polskę, Węgry, Czechosłowację i inne kraje”.
To oświadczenie ambasadora zawiera oczywiście błąd, ale raczej przejęzyczenie, które pozwoliło Zacharowej szydzić, że ZSRR „sam się okupował”: z tekstu słowo zniknęło „zachodnia”. Związek Radziecki w pierwszych tygodniach po niemieckim ataku na Polskę w 1939 roku zajął i anektował terytoria państwa polskiego, które stały się zachodnimi regionami Ukrainy i Białorusi. I jeżeli niektóre z tych ziem kiedyś (po trzech rozbiorach Polski) należały do Imperium Rosyjskiego, to inne, takie jak Lwów, obwód lwowski i Zakarpacie, nigdy nie miały z Rosją żadnego związku.
Co do reszty, ambasador ma rację: nawet po utracie większości terytorium po niemieckim ataku Polska wciąż miała szansę oprzeć się przy pomocy zachodnich sojuszników, ale inwazja sowiecka pozbawiła ją tej szansy.
Kontrowersyjnym może wydawać się zdanie polskiego ambasadora o tym, że „nie Związek Radziecki, ale zachodni sojusznicy wnieśli decydujący wkład w sprawę zakończenia wojny, nawet jeśli w Brandenburgii może to wyglądać inaczej ze względu na położenie geograficzne” (Frankfurt nad Odrą, gdzie ukazuje się publikująca wywiad gazeta, położony jest we wschodnich Niemczech, w pobliżu granicy z Polską). Trudno ocenić, kto na ostatnim etapie wojny wniósł większy wkład w ostateczną klęskę nazistowskich Niemiec. Ale ambasador podkreślił, że mówił właśnie o ostatnim etapie, o zakończeniu wojny, odpowiadając na słowa swojego rosyjskiego kolegi, że „Związek Radziecki wojnę zakończył”, ale Zacharowa oraz „Pierwyj kanał” postarali się tego nie zauważyć.
Na końcu reportażu „Pierwyj” zademonstrował wspaniały przykład orwellowskiego „podwójnego myślenia”, najpierw oskarżając Polskę o przekształcenie historii II wojny światowej w broń propagandową, a następnie ogłaszając, że Rosja tworzy specjalną instytucję do tych właśnie celów:
«„Około dwóch lub trzech tygodni temu otrzymaliśmy informację o tym, że polskie struktury prorządowe, organy władzy państwowej przeprowadziły spotkanie na temat tego, jak działać w celu zneutralizowania materiałów, faktów historycznych, które przedstawi Moskwa. Aby zapobiec szerzeniu się prawdy o tych wydarzeniach. Myślę, że, niestety, zobaczymy jeszcze o wiele więcej. Ale mamy co na to odpowiedzieć – powiedziała Maria Zacharowa.
W styczniu Władimir Putin ogłosił, że Rosja utworzy centrum archiwalne, w którym gromadzone będą dokumenty, zdjęcia i filmy dotyczące II wojny światowej – obiektywne informacje, które nie pozwolą nikomu na przepisywanie historii”».
Informacje rosyjskie zostały z góry uznane za prawdziwe, a informacje polskie – za fałszywe.
Źródło: Jurij Bierszydski dla The Insider