Na początku roku francuski prezydent Emmanuel Macron ogłosił opracowanie projektu nowej ustawy, której głównym celem jest walka z fałszywymi wiadomościami. Prezydent obiecał stworzyć „mechanizm prawny chroniący demokrację przed fake’ami”.

Ustawę postanowiono opracować po masowym rozpowszechnianiu nieprawdziwych informacji podczas wyborów do w USA, a także referendum w Wielkiej Brytanii dotyczącym Brexitu. Ponadto Emmanuel Macron nie chce powtórzenia kampanii dezinformacyjnej, która była na niego skierowana podczas wyborów prezydenckich w 2017 roku.

Pomysł ustawy „O rzetelności i wiarygodności informacji” został przedstawiony przez minister kultury Francji – Françoise Nyssen w lutym 2018 r. Oczekuje się, że nie zmieni ona drastycznie wszystkich przepisów dotyczących informacji we Francji, ale dostosuje normy prawa do ery technologii cyfrowych.

Istniejące ramy prawne we Francji

We Francji obowiązuje ustawa „O wolności prasy”, gdzie podana jest definicja nieprawdziwej informacji. Według ustawy nieuczciwe publikacje, rozpowszechnianie lub powielanie wszelkich fałszywych, sfabrykowanych i sfałszowanych wiadomości, a także wiadomości, które są fałszywie przypisywane stronom trzecim, które spowodowały naruszenie pokoju publicznego lub które mogłyby doprowadzić do takiego wyniku, są karane grzywną w wysokości 45 tysięcy euro. Na te same czynności jest nakładana grzywna w wysokości 135 tysięcy euro, jeśli rozpowszechnianie lub reprodukcja nierzetelnych publikacji może podważyć dyscyplinę lub morale wojska lub utrudnić narodowe akcje wojskowe.

Tak więc, zgodnie z francuskim prawem, definicja fałszywej informacji jest raczej wąska. Ponadto, aby pociągnąć do odpowiedzialności za rozpowszechnianie nieprawdziwych informacji, powinny one naruszać lub móc wywołać zaburzenie porządku publicznego.

Już próbowano uchwalić

22 marca 2017 r. we Francji senatorka Nathalie Goulet zarejestrowała projekt ustawy o przeciwdziałaniu fałszywym wiadomościom, który ostatecznie nie został uchwalony. Przewidywał on zmiany w ustawie o wolności prasy, w tym karę grzywny w wysokości od 15 do 100 tysięcy euro za rozpowszechnianie fałszywych informacji w Internecie. Według projektu publikacja, rozpowszechnianie, powielanie fałszywych wiadomości miały być karane pozbawieniem wolności na okres jednego roku lub grzywną w wysokości 15 000 euro.

Taką karę miały ponosić wydawnictwo, nadawca, wyszukiwarka lub sieć społecznościowa. Kara miała być zwiększona do 75 tysięcy euro lub warunkowego pozbawienia wolności na 3 lata w przypadku, gdyby rozpowszechnianie nieprawdziwych informacji zostało popełnione przez instytucję rządową lub urzędnika państwowego.

Kara grzywny miała też wzrosnąć do 100 tysięcy euro, jeżeli rozpowszechnianie fałszywych informacji byłoby realizowane przez grupę osób. Zgodnie z projektem ustawy na zablokowanie nieprawdziwych wiadomości przewidziano okres trzech dni.

Nathalie Goulet wystąpiła z jeszcze jedną inicjatywą legislacyjną – utworzenia Instytutu Ombudsmana Internetowego. Problem polega na tym, że w przypadku żądania usunięcia lub zablokowania treści dostawcy Internetu mogą nie być wystarczająco kompetentni. W tym przypadku chaotyczne blokowanie informacji w sieciach społecznościowych doprowadziłoby do znacznego obniżenia poziomu wolności słowa w kraju.

W kompetencji internetowego ombudsmana leży wyciąganie wniosków na temat legalności treści. Ustawa przewidywała, że ​​sieci społecznościowe, które otrzymywały skargę od stron trzecich z prośbą o zablokowanie lub usunięcie określonej treści, w przypadku kontrowersji mogłyby skontaktować się z internetowym ombudsmanem w celu uzyskania wniosku. Ombudsman miałby 7 dni na przedstawienie ostatecznej oceny co do odpowiednich treści.

Co przewiduje ustawa?

Planowane jest, że projekt ustawy będzie działał na dwóch płaszczyznach: w sieciach społecznościowych i mediach. Przewiduje się, że podczas kampanii wyborczej (czyli na pięć tygodni przed wyborami) regulator – Najwyższa Rada Audiowizualna Francji – będzie miał prawo do jednostronnego zawieszenia lub odwołania licencji jakiegokolwiek nadawcy, który działa pod wpływem kapitału zagranicznego, jeżeli regulator uzna, że nadawca rozpowszechnia fałszywe informacje.

Jednostki odpowiadające za bezpieczeństwo informacyjne będą miały prawo żądać od serwisów internetowych (YouTube, Facebook itp.) publikacji nazw sponsorów artykułów internetowych lub kampanii informacyjnych, które mają na celu wywieranie wpływu na głosowanie pod wpływem fałszywych argumentów. Strony te będą również musiały ujawnić wysokość wydatków na takie dezinformacyjne kampanie.

Sądy będą rozpatrywały pozwy dotyczące rozpowszechniania nieprawdziwych informacji w trybie przyspieszonym.

Czy ustawa stwarza zagrożenie dla wolności słowa?

Francuski minister kultury Françoise Nyssen w jednym z wywiadów zauważyła, że ustawa ta nie będzie oznaczała końca wolności słowa we Francji. „Nie ma wolności prasy, gdy złe pieniądze służą prześladowaniu dobra, a fałszywe wiadomości prześladują prawdziwe informacje”. Minister uważa, że ​​taka ustawa powinna chronić przed ryzykiem prywatnej cenzury, jeśli sieci społeczne działają zgodnie z własnymi zasadami. „Decyzja Facebooka o zablokowaniu konta użytkownika po opublikowaniu zdjęcia obrazu „Pochodzenie świata” autorstwa Gustave’a Courbeta ilustruje potencjalne nadużycia w przypadku braku ram prawnych” – powiedziała Nyssen.

Rzeczywiście, sprawa z blokowaniem publikacji obrazu na Facebooku stała się we Francji precedensem. W 2011 roku obywatel tego kraju na swoim profilu zamieścił link do artykułu, który opowiadał historię obrazu „Powstanie świata”, a także opublikował sam obraz. Facebook zidentyfikował obraz jako pornografię i usunął wpis, a następnie zablokował profil użytkownika. W odpowiedzi obywatel Francji złożył pozew przeciwko sieci społecznościowej o naruszenie wolności słowa, ale sprawa trafiła do sądu dopiero po latach sporów prawnych dotyczących jurysdykcji.

Firma Facebook przez pięć lat unikała rozpatrywania sprawy we francuskim sądzie argumentując, że wszyscy użytkownicy podpisali porozumienie w sprawie rozstrzygania sporów prawnych przez sądy stanu Kalifornia. W lutym 2016 r. Sąd Apelacyjny w Paryżu orzekł, że sprawa powinna zostać rozpatrzona we Francji.

15 marca 2018 r. francuski sąd orzekł, że Facebook zamykając profil użytkownika bez wcześniejszego powiadomienia nie wywiązał się z wynikających z umowy zobowiązań. Jednakże, jak stwierdził przedstawiciel prawny powoda, sąd nie rozpatrzył kwestii cenzury na Facebooku, a także kwestii łamania wolności wypowiedzi. Spor ten nie został zakończony, obywatel Francji planuje złożenie odwołania.

I chociaż powyższy przypadek nie ilustruje w pełni procesu regulacji fałszywych treści, jest dobrym sposobem na zobrazowanie potrzeby przyjęcia ogólnych przepisów regulujących sieci społecznościowe.

Czy na pewno zadziała?

W rzeczywistości trudno zrozumieć, czy mechanizm blokowania fałszywych wiadomości, zaproponowany przez władze francuskie, zadziała. Istnieją poważne wątpliwości i nie są one bezpodstawne.

Po pierwsze, jak już wspomniano, ustawa nie wprowadzi nowego pojęcia nieprawdziwych informacji, ale uprości mechanizm składania skargi do sądu. Jednak biorąc pod uwagę to, że sytuacja francuskiego sądownictwa nie jest zbyt dobra, to podczas kampanii wyborczej sądy będą zasypywane pozwami o nieprawdziwe wiadomości. Może to prowadzić do tego, że sędziowie nie będą w stanie rozpatrywać spraw lub odwrotnie, pracując w trybie ponadnormowym, będą uchwalać dużo zakazów bez przeprowadzenia dogłębnej analizy.

Jednocześnie, nawet w przypadku przyspieszonej procedury sądowej, zajmie ona dość dużo czasu, a wiadomości w sieciach społecznościowych rozprzestrzeniają się bardzo szybko i równie szybko tracą na aktualności. Najprawdopodobniej już następnego dnia od publikacji informacja straci na znaczeniu, a jej blokowanie po tygodniu na ogół nikogo nie zainteresuje. Jednocześnie niezablokowane fałszywe informacje podczas wyborów zdążą wykonać swoje główne zadanie – wpłynąć na opinię elektoratu.

Po drugie, definicja nieprawdziwych informacji w obecnym prawie francuskim jest raczej wąska. Decyzje sądów jeszcze bardziej ją zawęziły. I chociaż we Francji, podobnie jak na Ukrainie, nie ma precedensowego systemu – interpretacja prawa przez sądy odgrywa ważną rolę w praktyce jego egzekwowania.

Według decyzji Sądu Najwyższego Francji nieuzasadnione wiadomości, a także wiadomości dyskredytujące reputację i dobre imię, nie wchodzą w zakres pojęcia „nieprawdziwych wiadomości”.

Również w wielu orzeczeniach sądów Francji zaznaczono, że do pojęcia „nieprawdziwa informacja” nie zalicza się np. wiadomości, które okazały się fałszywe, ale były „prawdopodobne” lub zawierały pewne nieprawdziwe elementy, które były jedynie „szczegółami” całokształtu publikacji.

Sąd Apelacyjny w Paryżu w swojej decyzji wskazał, że aby przestępstwo rozpowszechniania fałszywych wiadomości zostało rozpatrzone, opublikowane fakty muszą być mylące, błędne lub niedokładne, a publikacja taka ma naruszać lub powodować naruszenia porządku publicznego, jednocześnie jej autor ma działać w złej wierze. Jednocześnie należy udowodnić, że miał świadomość, że wiadomość była fałszywa.

Co Ukraina może zaczerpnąć z doświadczenia Francji?

Jak dotąd, trudno jest zrozumieć, co dokładnie zostanie zawarte we francuskiej ustawie, a diabeł, jak wiadomo, tkwi w szczegółach. Jednak sądząc po raportach ogłoszonych przez rząd francuski, pomysł ujawnienia danych o reklamodawcach i kwot zapłaconych przez nich za dystrybucję treści jest dość interesujący.

Na Ukrainie konieczna jest poprawa ustawodawstwa pod kątem transparentności reklamodawców – ważne jest ujawnienie informacji finansowych, a także wskazanie podmiotów, które zamawiają i płacą za tego typu materiały.

Ponadto konieczne jest zapewnienie wyższego poziomu przejrzystości dla wydawców i mediów internetowych. Logiczne byłoby rozszerzenie wymogu ujawnienia struktury własności, który obecnie działa dla stacji telewizyjnych, na media drukowane i elektroniczne. Struktura własności powinna być łatwo dostępna na stronach internetowych mediów. W końcu media drukowane i elektroniczne wpływają również na poglądy ludzi, a w okresie kampanii wyborczej mogą być wykorzystane do manipulacji.

Co dotyczy procedury przyspieszonego rozpatrywania sporów dotyczących rozpowszechniania nieprawdziwych informacji – prawdopodobnie na Ukrainie nie będzie to skuteczne, ponieważ w tym przypadku obie strony będą przedstawiały dowody, a sąd będzie potrzebował czasu na ich zbadanie. Nawet jeśli rozpatrywanie sporów będzie odbywało się zaocznie, tak w przypadku roszczeń dotyczących niewłaściwego udostępniania informacji publicznych, zajmie to dosyć dużo czasu, który ma kluczowe znaczenie w warunkach rozpowszechniania informacji w Internecie.

Autor: Anna Rożkowa, dla Stopfake.org