Żyjemy w czasach dezinformacji i złotym wieku propagandy cyfrowej. Brexit, kampanie wyborcze (np. Donalda Trumpa z 2016 r. i 2020 r.), infodemia COVID-19 czy propaganda nienawiści i kłamstw wobec narodu ukraińskiego zobowiązują nas wszystkich do podjęcia wspólnych działań zapobiegawczych i naprawczych, jak również, a może przede wszystkim – uświadomienia sobie faktu, iż mamy do czynienia z intencjonalnym, systematycznym i dobrze finansowanym procesem demokratyzacji dezinformacji à la Kreml.
Dynamiczny rozwój technologii cyfrowych i postępująca intoksykacja infosfery wywołały eksplozję szumu informacyjnego na niespotykaną skalę, hipertrofię informacyjną i propagandyzacją internetu, gdzie wraz ze sprawdzonymi informacjami rezonowane są także te mylne i złośliwe, dezinformacje i spiskowe narracje. Kampanie dezinformacyjne prowadzone z udziałem agentów wpływu i trolli oraz płatnych botów z Rosji, Chin, Iranu czy Turcji, wsparte czarnorynkową infrastrukturą manipulacyjną sieci społecznościowych, stanowią poważne zagrożenie dla procesów demokratycznych, debaty i bezpieczeństwa publicznego, rządów prawa oraz praw człowieka w zachodnich demokracjach.
Narracjami à la Kreml posługują się nie tylko propagandyści ze wspomnianych państw autorytarnych, ale także niepaństwowe podmioty z państw demokratycznych, od skrajnie prawicowych społeczności cyfrowych (alternative right) po partie populistyczne; stosując mechanizmy automatycznego wpływu promowane są konkurencyjne narracje wokół migracji, uchodźców, upadku wartości w Europie, zmian klimatycznych, wakcynacji, pandemii COVID-19 czy Unii Europejskiej („poradnik Putina” – „Putin Playbook”).
Szkodliwe dla UE narracje koncentrują się wokół wykreowania negatywnego jej wizerunku jako sztucznego „tworu” znajdującego się na skraju rozpadu i moralnie zdegenerowanego. Propagandyści fabrykują informacje mające na celu podważanie jej związków z USA i wykorzystują wewnątrzunijne spory do pogłębiania podziałów między państwami członkowskimi. Próbują tworzyć i tworzą własne (prorosyjskie) wpływy w UE oraz próbują wspierać i wspierają siły antyunijne. Zaostrzenie podziałów w państwach UE i NATO oraz stworzenie w infosferze tych państw kabiny pogłosowej dla poparcia Kremla ma pomóc totalitarnej Rosji w realizacji jej imperialnych ambicji. W tym celu, Kreml od wielu lat wspiera jednocześnie i ruchy skrajnie lewicowe, i skrajnie prawicowe, zielonych, antyglobalistów, ale i elity finansowe.
W Unii Europejskiej trwają więc poszukiwania antidotum na rosyjską intoksykację cyberprzestrzeni i remedium na poprawę jakości prowadzonych w niej debat, tak aby – w obliczu współczesnych wyzwań i zagrożeń – wzmocnić reguły rządów prawa i wolnych, uczciwych i równych wyborów. Konieczna jest długofalowa polityka projektowania i implementowania inicjatyw politycznych i prawnych, konieczne jest finansowe wsparcie badań naukowych i projektów społecznych z obszaru przeciwdziałania dalszemu zatruciu informacyjnemu, a także rozwój narzędzi informatycznych umożliwiających diagnozowanie i neutralizowanie informacyjnych cyberzagrożeń. Potrzebna jest nowa edukacja medialna i obywatelska, a wręcz strategia rozwojowa foresight, będąca wstępem do realizacji tej polityki, strategia oparta na proaktywnej etyce, pluralizmie i inkluzji.
Te poszukiwania to niemalże próby znalezienia świętego Graala walki z dezinformacją. Mityczny Graal ma oczywiście przede wszystkim wymiar duchowy i właśnie taki wymiar ma współczesne dążenie do detoksykacji zanieczyszczonej infosfery. Dążymy do lepszego świata, w którym oczekujemy lepszej ochrony naszego dobrostanu cyfrowego, skuteczniejszej ochrony praw i dóbr osobistych w świecie cyfrowym. Pragniemy przywrócenia społecznego porozumienia i zasypania istniejących podziałów, bardziej merytorycznych debat publicznych i lepszego jakościowo prawa. Zmierzając w tym kierunku musimy podjąć wiele działań wymierzonych w propagandę i dezinformację. Nie jest to jednak zadanie ani proste, ani łatwe, biorąc pod uwagę fakt, iż mamy do czynienia z regułami określającymi fundament demokracji liberalnej. Przeciwdziałanie zagrożeniom propagandowym musi być bowiem zgodne z regułami demokratycznego państwa prawa, np. sądową ochroną praw, wolnością wypowiedzi, mediów, niezależnością dziennikarzy, zakazem nadmiernej ingerencji w prawa podstawowe czy zakazem cenzury prewencyjnej. À rebours, reglamentacja prawdy, mediów, kontrola dziennikarzy, wprowadzenie różnego rodzaju ograniczeń, zakazów i represji karnych za korzystanie z wolności słowa, regulacje antyfejkowe są charakterystyczne dla systemów autorytarnych i z zasady są niedopuszczalne w demokracji.
Warto przyjrzeć się dotychczas podjętym unijnym działaniom w tym zakresie. Mają one przede wszystkim charakter reaktywny i defensywny, są wprowadzane stopniowo, konsekwentnie, ale wciąż w sposób niewystarczający. I tak, pierwszą decyzją było powołanie w 2015 r. w ramach Europejskiej Służby Działań Zewnętrznych (ESDZ) zespołu ds. walki z rosyjską dezinformacją (East StratCom Task Force). Projektem flagowym zespołu stała się platforma EUvsDisinfo, gdzie publikowane są analizy rosyjskich operacji dezinformacyjnych, artykuły i raporty o wykorzystywanych przez Rosję metodach i narzędziach propagandowych; uruchomiona została też baza danych wybranych rosyjskich manipulacji i fałszywek, których obecnie jest blisko 15 tys. W 2018 r. zespół zmienił swój status organizacyjny przekształcając się w zespół ds. komunikacji strategicznej i analizy informacji, stając się następnie częścią unijnej służby dyplomatycznej, na której czele stoi Wysoki Przedstawiciel UE. Zespół dysponuje obecnie większym budżetem i prowadzi badania w kierunku weryfikacji propagandy nie tylko rosyjskiej, ale i chińskiej oraz innych graczy; analizuje, definiuje i wspiera również projekty badawcze w obszarze zagrożeń w cyberprzestrzeni.
W tym kontekście, można mówić też o pewnej ewolucji unijnego podejścia do przeciwdziałania dezinformacji na przestrzeni ostatnich lat, a które to podejście zmieniło się diametralnie. Po dostrzeżeniu problemu dezinformacji i jej toksycznego wpływu na procesy demokratyczne w państwach UE, podjęto bowiem także próby legislacyjne. I tak, przyjęto szereg dokumentów prawnych; pierwszym, nawiązującym do raportu Anny Fotygi, była rezolucja Parlamentu Europejskiego dotycząca komunikacji strategicznej, przeciwdziałania wrogiej propagandzie stron trzecich oraz wolnych i uczciwych wyborów europejskich, uchwalona w 2016 r., a następnie kolejne dwie – uchwalone w 2019 r. i 2023 r. Przełomowym w skali globalnej był też kodeks postępowania w zakresie dezinformacji, zaproponowany w 2018 r., a następnie zaktualizowany przez Komisję Europejską trzy lata później. Kodeks zobowiązuje m.in. Google, Facebook, Twitter, Mozilla i inne stowarzyszenia handlowe reprezentujące platformy internetowe do demonetyzacji rozpowszechniania dezinformacji, zapewnienia przejrzystości reklamy politycznej online. Kodeks miał także wzmocnić środki mające na celu ograniczenie zachowań manipulacyjnych wykorzystywanych do rozpowszechniania dezinformacji (np. fałszywe konta, botting i inne). Zadanie to było niezwykle ambitne, ale chyba jednak mało realistyczne, biorąc pod uwagę sprawnie funkcjonującą czarnorynkową infrastrukturę manipulacyjną sieci społecznościowych (raport S. Baya i A. Reynoldsa przygotowany dla NATO). Kodeks przewiduje też, że platformy internetowe mają zapewnić większe wsparcie dla naukowców, aby mieli lepszy i szerszy dostęp do danych tych platform oraz lepszą współpracę z podmiotami weryfikującymi fakty. Rezolucje i kodeks stanowią zręby unijnej strategii walki z dezinformacją nazwanej Action Plan Against Disinformation.
Pewnego przyspieszenia otrzymały prace legislacyjne wokół omawianych kwestii w grudnia 2020 r., kiedy to zaproponowano dwa projekty prawne dotyczące rynku usług cyfrowych w UE. Z pewnością infodemia COVID-19 odegrała tutaj znaczącą rolę, jeśli chodzi o konieczność zapewnienia przez organy i instytucje unijne większego bezpieczeństwa cyfrowego. Uchwalone w 2022 r. Akt o usługach cyfrowych i Akt o rynkach cyfrowych określają w sposób unikatowy obowiązki i odpowiedzialność pośredników na rynku UE. Docelowo mają otworzyć nowe możliwości świadczenia usług cyfrowych ponad granicami, ale z zachowaniem standardów wysokiego poziomu ochrony internautów w UE. Pierwszy akt prawny ma na celu uporządkowanie kwestii moderacji treści, doboru reklam czy rekomendowania treści przez algorytmy, drugi – nakłada dodatkowe obowiązki na platformy internetowe i sieci społecznościowe oraz proponuje wprowadzenie zakazów niektórych praktyk wobec użytkowników i klientów biznesowych, np. istotnie ogranicza targetowanie reklam wobec dzieci czy umożliwia użytkownikom internetu zgłoszenie obecności w ich systemie treści uznanych za nielegalne (procedury „zauważ i zgłoś”). Jednym z celów Aktu o rynkach cyfrowych jest niewątpliwie rozbicie monopoli cybergigantów, graczy o dominującej pozycji rynkowej oraz określenia ich mianem strażników dostępu. Do tej grupy z pewnością trafi przynajmniej wielka czwórka firm informatycznych – tzw. GAFA, czyli Google (Alphabet), Apple, Facebook (Meta) i Amazon. Mają oni bowiem istotny wpływ na funkcjonowanie rynku, jak i społeczeństwa, a co za tym idzie – większą odpowiedzialność. Oba dokumenty prawne przewidują wysokie kary dla firm naruszających przepisy, tj. Akt o usługach cyfrowych przewiduje karę nawet do 6% rocznego obrotu, zaś Akt o rynkach cyfrowych do – 10% rocznego obrotu firmy na świecie. Regulacje są wprowadzane w życie etapami. Pierwsze przepisy zaczęły obowiązywać już od pierwszego kwartału 2023 r., a całość stanie się obowiązująca od początku 2024 r.
Unijny sposób na walkę z dezinformacją, to także uruchomienie Europejskiego Obserwatorium Mediów Cyfrowych (EDMO), projektu wspierającego niezależną społeczność weryfikatorów faktów, naukowców, dziennikarzy i innych stron zainteresowanych współpracą. Od 2019 r. EDMO stale powiększa swój budżet, w 2020 r. miał do dyspozycji ponad 11 mln euro na stworzenie wielonarodowych ośrodków badań nad mediami cyfrowymi. Unia finansuje także szereg projektów w zakresie diagnozy i przeciwdziałania dezinformacji w ramach programu w dziedzinie badań naukowych i innowacji „Horyzont 2020”.
Przegląd inicjatyw polityczno-prawnych, finansowych czy edukacyjnych pokazuje, iż UE prezentuje wieloaspektowe podejście do problemu walki z informacyjnymi manipulacjami. Zakłada się, że będzie to długoterminowe inwestowanie w cyberodporność Europejczyków. Niestety, zgodzić się należy z poglądem, iż inicjatywy te zostały podjęte zdecydowanie zbyt późno. Od co najmniej 2013 r. mamy do czynienia z potężną armią sekretarzy propagandy rosyjskiej i już wtedy ponad milion dolarów miesięcznie przeznaczanych było na samą Agencję ds. Badań Internetowych, czyli osławioną fabrykę trolli w Sankt Petersburgu.
Po wstrząsach, jakimi były kryzysy europejskie: brexit, migracyjny, próby ingerencji Rosji w wybory na szczeblu krajowym i europejskim, unijni decydenci i urzędnicy zauważyli wreszcie i dostrzegli zagrożenia informacyjne ze strony państw trzecich. Od niedawna dopiero UE staje się wiodącą organizacją wywierania wpływu na cyfrowych gigantów do wzięcia na siebie większej odpowiedzialności za społeczne i prawne skutki ich działalności biznesowej. Bez współpracy z cybergigantami nie byłoby to możliwe. Tym samym, Unia Europejska staje się głównym regulatorem sieci w zakresie upowszechniania standardów w cyberprzestrzeni. W skali globalnej należy uznać jej działania za pionierskie i bezprecedensowe. Kwestią otwartą pozostaje jednak pytanie czy będę one także skuteczne. Jedno jest jednak pewne, iż zarówno państwowi gracze, jak i urzędnicy unijni są świadomi faktu, iż potrzebne do walki z dezinformacją są zarówno edukacja, moderacja i regulacja, ale także przeznaczenie dużych nakładów finansowych na wzmocnienie odporności Europejczyków na zagrożenia w cyberprzestrzeni. Walka z dezinformacją bowiem kosztuje i to nie małe pieniądze.
Dr hab. Agnieszka Elżbieta Demczuk, prof. UMCS