Przebieg przeprowadzanej na szeroką skalę przez Rosję inwazji na Ukrainie pokazuje, że Polska jest strategicznym wrogiem rosyjskich władz. Kreml uświadamia jakość i skalę działań polskich władz i kieruje ostrze swoich działań dezinformacyjnych przeciwko oficjalnej Warszawie.
Zakrojona na szeroką skalę inwazja Rosji na Ukrainę znacząco zmieniła stosunki polsko-ukraińskie. Po 24 lutego 2022 roku Polska stała się euroatlantyckim kamertonem w sprawie udzielania Ukrainie wojskowo-technicznego i finansowego wsparcia, stała się bramą ratunku dla milionów ukraińskich uchodźców, a Prezydent Andrzej Duda osobiście przekonywał przywódców krajów Europy Południowej do wsparcia przyznania Ukrainie statusu kandydata do członkostwa w Unii Europejskiej. Nastroje w Polsce stały się znacznie bardziej proukraińskie, a miasto Rzeszów zamieniło się w centrum logistyczne zaopatrujące Ukrainę w niezbędną broń i sprzęt wojskowy.
Oczywiste jest, że taki rozwój sytuacji nie mógł pozostać niezauważony przez Kreml, ponieważ w czasie wojny najważniejsze jest nie tylko zniszczenie wroga na froncie, ale także i osłabienie jego zaplecza. Polska stała się dla Ukrainy niezawodnym zapleczem, pomimo wciąż nierozwiązanej kwestii upamiętnienia ofiar tragedii wołyńskiej i braku jasnego sygnału politycznego o kreowaniu preferencji dla polskiego biznesu w procesie odbudowy gospodarki Ukrainy. Chcę przypomnieć, że przewodnicząca Komisji Europejskiej Ursula von der Leyen już w 2022 roku podkreślała zainteresowanie UE zostania operatorem odbudowy Ukrainy.
Polskie stanowisko zostało zauważone także przez Kreml. Błędem byłoby twierdzić, że w ostatnich latach stosunek Moskwy do Warszawy był ciepły i przyjazny. Po katastrofie smoleńskiej, w której zginęła duża grupa przedstawicieli polskiego establishmentu z prezydentem Lechem Kaczyńskim na czele, i odmowie zwrotu przez Rosję szczątków samolotu, który eksplodował, stosunki polsko-rosyjskie uległy znacznemu ochłodzeniu. Władimir Putin osobiście oskarżył ambasadora Polski w Niemczech w latach 30. XX w. Józefa Lipskiego o wspieranie i podżeganie do Holokaustu. W dzisiejszych warunkach retoryka Kremla stała się jeszcze bardziej kłamliwa i agresywna.
Przykładowo wiosną 2023 roku były prezydent Rosji Dmitrij Miedwiediew oświadczył, że w Polsce rządzą rusofobowie i zaproponował zmianę nazwy Polski na Królestwo Polskie w obrębie Rosji. Opinie tej postaci rosyjskiej scenie politycznej nie byłyby warte uwagi, gdyby podobnych wypowiedzi nie wygłaszali inni rosyjscy przywódcy. Przykładowo szef rosyjskiej Służby Wywiadu Zagranicznego Siergiej Naryszkin publicznie sugerował, że Polska zamierza zaanektować terytorium obwodów lwowskiego, tarnopolskiego i iwanofrankowskiego. Jednocześnie główny rosyjski „James Bond” podkreślił, że Warszawa planuje wykorzystać do zapewnienia legitymizacji własnych działań mechanizm przeprowadzenia referendum. Rosyjski prominent bezpośrednio mówił o zamiarach Polski wykorzystać algorytm stosowany przez Federację Rosyjską do nielegalnej (nieuznanej przez społeczność międzynarodową) aneksji zajętych siłą terytoriów Ukrainy.
Jednak najważniejszą rzeczą w tym szeregu demonstracji wrogości wobec Polski była publiczna wypowiedź prezydenta Rosji. W trakcie posiedzenia rosyjskiej Rady Bezpieczeństwa Władimir Putin powiedział, że Polska i Litwa „pod parasolem NATO” zamierzają przejąć część zachodnich ziem Ukrainy. Najwyraźniej dla wzmocnienia efektu swoich słów Putin podkreślił, że „Stalin przekazał Warszawie w prezencie zachodnie tereny Polski”. Władca Kremla znany jest z chęci interpretacji skomplikowanych dziejów historii Europy w sposób uproszczony i koniunkturalny. Dlatego też sam fakt istnienia Trójkąta Lubelskiego, który Litwa, Polska i Ukraina utworzyły jeszcze w 2020 roku, został wypaczony przez Putina we własnym interesie.
Wniosek wydaje się oczywisty – Polska pozostaje strategicznym wrogiem Kremla w Europie, przeciwko któremu Rosja prowadzi aktywną kampanię informacyjną. Myślę, że nie powinniśmy o tym zapominać.
Jehhen Mahda