Najpierw rosyjskie media jak jeden pisały o tym, że „umiera nadzieja Kijowa”. Ale wraz z wieściami ze Stambułu o perspektywach otrzymania niezależności dla Ukraińskiego Kościoła Prawosławnego od Patriarchatu Moskiewskiego, maszyna agitacyjna zwróciła się ku otwartym groźbom. Ukraiński Kościół Prawosławny jest nadal nazywany „niekanonicznym”, „nacjonalistyczną pseudo prawosławną sektą”, a Patriarchat Ekumeniczny – schizmatykami, którzy dali początek „największemu rozłamowi prawosławia”.
Kreml też nie zwlekał z reakcją. Rzecznik Putina – Dmitrij Pieskow powiedział, że „jeśli wydarzenia będą się rozwijały w kierunku nielegalnych działań, to, oczywiście, tak samo jak Rosja broni interesów rosyjskojęzycznych, tak samo, o czym wielokrotnie mówił Putin, Rosja będzie chroniła interesy ortodoksyjnych”. Co prawda, Pieskow wyjaśnił, że chodzi „o polityczne i dyplomatyczne metody obrony”.
Ponadto prezydent Putin omówił z Rosyjską Radą Bezpieczeństwa „sytuację wokół Rosyjskiego Kościoła Prawosławnego na Ukrainie”, o czym napisało wiele mediów. Nie zapomniano w oficjalnej reakcji też o „ręce” Stanów Zjednoczonych. Minister spraw zagranicznych Siergiej Ławrow powiedział, że patriarcha Bartłomiej „planuje prowokację przeciwko ukraińskiemu kościołowi z bezpośrednim poparciem Waszyngtonu”.
Reakcja Ukraińskiego Kościoła Prawosławnego Patriarchatu Moskiewskiego (UKP PM, kościół prawosławny patriarchatu moskiewskiego, który nazywa siebie „ukraińskim” – red.) przekazywana przez rosyjskie media, jest na skraju histerii: decyzji Konstantynopola nie uznają, autokefalii nikt nie dał, a „Patriarchat Konstantynopolski uznał legalność struktury schizmatyków na Ukrainie i oświadczył o roszczeniach na jej tereny”.
RIA Nowosti przytacza taki komentarz „mieszkanki Kijowa”: „Wyobraźcie sobie, że człowiek skazany za kradzież, rozbój lub inne przestępstwo przeciwko wielu ludziom, nagle decyzją sądu sąsiedniego państwa zostaje uniewinniony. Niestety tak się stało, chociaż czekaliśmy z Konstantynopola na braterskie zrozumienie problemu, który istnieje od tylu lat. Czekaliśmy na pomoc w uzdrowieniu schizmy, a nie ingerencji w wewnętrzne sprawy siostrzanego Kościoła”.
„Byliśmy, jesteśmy i pozostajemy jedynym kanonicznym kościołem na Ukrainie” – cytuje TASS metropolitę boryspolskiego i browarskiego Antoniego. „Schizmatycy pozostali schizmatykami. Nie otrzymali żadnej autokefalii ani tomosa” – dodaje Antoni.
Ponadto, w UKP PM „są przekonani, że patriarcha konstantynopolski Bartłomiej sam musi zostać poddany anatemie i uznany za schizmatyka”, – pisze RT.com.
Także w mediach zaczęły pojawiać się wezwania do potępienia procedury przyznania autokefalii od rzekomo międzynarodowych kościołów prawosławnych – na przykład Czeskiego Kościoła Prawosławnego, Abchaskiego Kościoła Prawosławnego, które są kontrolowane przez Patriarchat Moskiewski.
Również Rosyjski Kościół Prawosławny powiedział, że „Konstantynopol przekroczył czerwoną linię”. „Jego decyzje będą miały katastrofalne konsekwencje zarówno dla niego, jak i dla całego świata prawosławnego”. W artykule „Wiesti” sprowadziły wszystko do tego, że decyzja Stambułu była potrzebna jedynie ukraińskim politykom, którzy zdjęli z tej „piany informacyjnej” „polityczną śmietankę”, i „na tym będą budowali swoje kampanie polityczne”. I właśnie dlatego Konstantynopol „nie spieszy się z podjęciem decyzji”. Tak samo pisze Komsomolskaja Prawda, argumentując to tym, że „Autokefalią Poroszenko stara się podnieść swoje rankingi, ale to go pogrzebie”.
RKP uznaje taką decyzję za nielegalną. „W tym przypadku zostały złamane kanony kościoła i naruszona jedność międzyortodoksyjna” – cytują „Wiesti” przedstawiciela Patriarchatu Moskiewskiego metropolitę Ilariona.
Nie zabrakło też prognoz, czym decyzja Konstantynopola zagraża Ukrainie i światu. W większości materiałów pojawia się wizja zbliżającej się wojny religijnej, rozłamu, wobec którego to, co było wcześniej wydaje się być „dziecinną zabawą”.
Najbardziej groźny artykuł ukazał się na portalu Ukraina.ru: „Ławra i 40 tysięcy bojowników: Ukraina na progu wojny religijnej”, w której wprost mówi się, że proces przyznawania autokefalii ukraińskiemu prawosławiu „nie będzie pokojowy”, a także omawia się, „dlaczego do Kijowa jedzie 40 tysięcy bojowników”. „Po decyzjach Konstantynopola na Ukrainie oczekuje się zaostrzenia sytuacji i nowej fali zajęcia kościołów prawosławnych. Istnieją uzasadnione powody do takich obaw”, – pisze Ukraina.ru. Źródłem informacji dla nich jest nagranie na Facebooku, w którym polityk ukraińskiego pochodzenia, szef Sojuszu Sił Lewicowych Wasilij Wołga, mieszkający w Rosji, mówi o „bojownikach z różnych struktur radykalnych”, których będzie „około 40 tysięcy”, a „Ukrzaliznycia” (koleje ukraińskie – SF) rzekomo zwiększyła liczbę pociągów, które jadą do Kijowa w dniu 14 października. Chociaż liczba pociągów wzrosła z powodu długiego weekendu, który stał się możliwy dzięki obchodom Dnia Obrońcy Ukrainy.
„Wszystko, co dotychczas działo się na Ukrainie, to dziecięce zabawy w porównaniu do tego, co się szykuje teraz. A Poroszence, który zainicjował to wszystko, nie zrobi sobie lepiej, tylko gorzej. Tylko bardzo ograniczony, całkowicie nieadekwatny człowiek mógł rzucić własny kraj w kryzys, który grozi niekontrolowaną obywatelską wojną religijną”, – pisze w kolejnym artykule Ukraina.ru.
„To właśnie Filaret i jego schizmatycy podżegają do wojny i nienawiści na Ukrainie. Nic dziwnego, że z takim duchowym liderem Poroszenko wy dzisiaj rozkaz Siłom Zbrojnym Niezależnej: otworzyć ogień w Donbasie z całej dostępnej broni”, — piszą „Wiesti”. A „ekspert”, politolog Rostisław Iszczenko mówi, że Bartłomiej „wyznaczył początek wojny religijnej”.
Aby potwierdzić swoje oświadczenia o wojnie religijnej, Rosja przytacza jako przykład cytat Ministra Spraw Zagranicznych Ukrainy Pawła Klimkina.. Jego słowa w blogu o tym, że „Patriarchat Moskiewski w ogóle nie ma nic do powiedzenia na Ukrainie, ponieważ są to tereny patriarchatu ekumenicznego”, zostały skomentowane jako „de facto wezwanie do represji” przeciw „kanonicznemu Ukraiński Kościołowi Prawosławnemu (UKP PM). UKP PM wtóruje, oskarżając władze ukraińskie „w podżeganiu do wrogości międzywyznaniowej”.
Otwarta agresja płynie również w kierunku samego Patriarchatu Ekumenicznego. Jest oskarżany i w „rażącym przeinaczaniu historii Kościoła” i w „prowokowaniu wojny religijnej na Ukrainie”, „próbach podkopania fundamentów prawosławnego świata”, a za plecami patriarchy Bartłomieja w ogóle stoją „siły wrogo nastawione do Rosji” itd. Sam Patriarchat Ekumeniczny proponuje się likwidować, poddać anatemie.
W artykule Ukraina.ru „Chciwość już nie jest grzechem? Konstantynopol otrzyma nie tylko dusze prawosławnych „ twierdzi się, że dzięki zapewnieniu tomosu o autokefalii Patriarchat Ekumeniczny dostanie „największą ilość wiernych, co oznacza duże pieniądze”. „Poprzez położone na Ukrainie ławry, Bartłomiej otrzyma potok funduszy ze sprzedaży obrazków, świec, literatury cerkiewnych i darowizn, jak również opłaty za sakramenty (chrzesty, pogrzeby itp.). Mimo tego, że poza duchownymi mało kto wie, o jakiego rzędu pieniądze chodzi, w rzeczywistości mówimy o znaczących przepływach finansowych, mierzonych w milionach dolarów „ – twierdzą propagandyści. Komentują temat, jak zwykle, politolodzy.
Nie obyło się bez „banderowców”. Tak, w artykule wydanie „Wzglad” wyjaśniono, że kanonizacja „ukraińskich grup schizmatyckich” rzekomo odbywa się zgodnie ze scenariuszem, według którego Konstantynopol uznał Ukraiński Kościół Prawosławny w USA. „Byli tacy, których nazywamy banderowcami, i ludzie, którzy współpracowali z Niemcami, i ci, którzy po prostu nie chcieli iść pod reżim stalinowski” – wyjaśnia cytowany w artykule ekspert, Maksim Klimienko.
Rosyjskie media również rozpowszechniają wiadomość o tym, że Watykan nie będzie kontaktował z „niekanonicznym UKP”. Przy czym „niekanonicznym kościołem” nazywa się ten,„który został uznany przez Patriarchę Konstantynopola Bartłomieja”, a źródłem informacji jest nienazwane „źródło dyplomatyczne w Watykanie”.