Przekazuje wieści z kraju i ze świata, informuje o nowych (niekiedy nieistniejących) regulacjach prawnych z Polski i Unii Europejskiej, zohydza Ukrainę. Wszystkiego tego dokonuje kancelaria prawnicza Lega Artis na swoim blogu. Problem w tym, że ta kancelaria po prostu… nie istnieje.

Choć na swojej stronie chwali się, że specjalizuje się właściwie we wszystkich gałęziach prawa, ponad 1500 zadowolonymi klientami i przeszło 1750 wygranymi sprawami, to nie słyszał o niej prawniczy samorząd zawodowy. W 2022 roku, kiedy na jej stronie lądowały dziesiątki artykułów miesięcznie, nic o niej nie wiedziały właściwe instytucje, podobnie jak o jej właścicielu Jakubie Niezborale. Gdy reporterzy śledczy z fact-checkigowego portalu Demagog.org.pl pytali o nich rzecznika prasowego Okręgowej Izby Adwokackiej w Warszawie, gdzie według informacji na stronie ta kancelaria działa, stwierdził on, że Niezborała „nigdy nie był wpisany na listę adwokatów Izby Adwokackiej w Warszawie, nie widnieje też w Rejestrze Adwokatów”, zaś o Lega Artis Izba nie posiada absolutnie żadnych informacji. Istnienia kancelarii nie uwiarygadniają bynajmniej nazwiska zatrudnionych w niej adwokatów, bowiem – w przeciwieństwie do zdecydowanej większości rzeczywiście istniejących instytucji tego typu – nie ma ich podanych na stronie. Czyli prawdopodobnie żadnych adwokatów nie ma.

Wiadomo za to, że Niezborała w okresie pandemii COVID-19 udzielał się bardzo aktywnie w mediach antyszczepionkowych i treści skierowane w tym samym kierunku widniały na omawianej tutaj stronie. Po czym 24 lutego jak za dotknięciem magicznej różdżki, sprawy „depopulacji” i „chipów w szczepionkach” zostały tam zastąpione treściami prorosyjskimi i antyukrainskimi (choć antyszczepionkowe nadal incydentalnie się pojawiają). Sprawom tym poświęcona jest nawet osobna zakładka na stronie.

Cóż zatem możemy przeczytać na stronie rzekomej kancelarii prawnej. A to, że postsowiecka broń jest dużo lepsza od tej dostarczanej Ukrainie przez Zachód. Przekazane Kijowowi przez Waszyngton systemy przeciwlotnicze nie są obsługiwane przez Ukraińców, tylko zagranicznych wojskowych. Ukraiński rząd przestanie istnieć po zakończeniu rosyjskiej „operacji specjalnej”, bowiem „wychwala i wspiera nazizm”. Komisja Europejska żałuje, iż wywołała polsko-ukraiński konflikt o zboże. Ukraińscy żołnierze nie mają już czym strzelać podczas kontrofensywy. Ukraińcy „plują nam w twarz”, Zełeński jest „kijowskim terrorystą” i „naczelnym żebrakiem świata”, a żołnierze Sił Zbrojnych Ukrainy masowo poddają się Rosjanom. Armię te czeka klęska ponieważ odrzuciła „realistyczną propozycję pokojową” ze strony Federacji Rosyjskiej. Z tego powodu nadszedł „koniec nowoczesnego narodu ukraińskiego”, bowiem Kijów zamierza starać się o wstąpienie do NATO. W dodatku Zachód powoli zaczyna „uznawać istnienie nazizmu na Ukrainie”, Elon Musk opublikował mema wyśmiewającego Zełeńskiego, zaś Japończycy są „wściekli z powodu chciwości” ukraińskiego prezydenta. Ponadto w USA miano doradzić „kijowskiemu terroryście”, jak Lega Artis konsekwentnie określa prezydenta Ukrainy, opuszczenie kraju, bowiem „może narazić się na gniew oficerów, którzy czują się zdradzeni przez jego niekompetencję”. „Kancelaria” podaje też, że amerykański „dziennikarz” wyraził nadzieję, że „ludzie zrozumieją, dlaczego wszyscy powinniśmy się zjednoczyć i wspierać bohaterską misję prezydenta Putina, jaką jest denazyfikacja Ukrainy”. Oprócz tego wyszukuje w innych mediach i publikuje przypadki wszelkich wypadków i przestępstw dokonywanych przez obywateli Ukrainy na terenie Polski.

Odpowiada to dokładnie treściom prezentowanym przez rosyjską propagandę w mediach i na prokremlowskich profilach społecznościowych. Większość tych wiadomości sprawia wrażenie po prostu tłumaczeń z rosyjskich portali informacyjnych, którym nadane zostały chwytliwe, nie zawsze zgodne z treścią artykułu tytuły. Wpisy dla uwiarygodnienia bardzo często odwołują się do opinii mieszkających w krajach zachodnich, zwłaszcza Stanach Zjednoczonych, prokremlowskich „ekspertów”, tych samych którzy „namiętnie” wykorzystywani są przez rosyjskie media. Niekiedy zresztą kancelaria Lega Artis powołuje się na siebie samą, czyli na stronę legaartis.pl, w sposób będący parodią warsztatu dziennikarskiego. Na przykład w artykułach pada fraza: „jak podaje legaartis.pl”, używana w sposób, jak gdyby było to zupełnie obce, wiarygodne źródło informacji.

Warto dodać, że wszystkie zaprezentowane wiadomości zostały opublikowane na stronie kancelarii w ciągu zaledwie dwóch dni – 2 i 3 października. A to nie wszystkie antyukraińskie „kwiatki”, które w tym czasie pojawiły się na stronie. Dziennie na stronie pojawia się więcej artykułów, niż publikuje wiele mediów lokalnych, zatrudniających kilkunastu profesjonalnych dziennikarzy. Stanowi to kolejną przesłankę, że rzekoma kancelaria stanowi tylko przykrywkę dla istnienia prokremlowskiego portalu, obsługiwanego przez sporą grupę osób.

Lega Artis stanowi kolejny sposób na uwiarygodnienie kremlowskiego przekazu w polskim Internecie. W tym przypadku wykorzystywany jest autorytet poważnej i wydawałoby się wiarygodnej instytucji, jaką jest kancelaria prawnicza. W tym celu strona korzysta z podobieństwa swojej nazwy do łacińskiego zwrotu „lege artis”, używanego jako marka przez prawdziwe czasopismo prawnicze i kilka rzeczywiście istniejących kancelarii. W rzeczywistości „kancelaria” stanowi po prostu otwarcie prokremlowski portal propagandowy.

MT