Szereg rosyjskich wysokich rangą urzędników spójnie wygłasza ostatnio swoje „zaniepokojenie” tym, że Polska zagraża suwerenności Ukrainy. Dla tych, którym to nie wystarcza, „podłączono” zbiegłego prezydenta Wiktora Janukowycza. Dlaczego Kreml po raz kolejny skupił się na „kwestii polskiej”? Wygląda na to, że odpowiedź jest bardziej złożona, niżeli mogłoby się wydawać na pierwszy rzut oka.  

Polska, jak wiadomo, została jednym z liderów pod względem dostaw broni dla Ukrainy. Ponad 200 czołgów T-72, armatohaubice samobieżne Krab, przenośne systemy przeciwlotnicze Piorun, stały się znaczącym wkładem w sprawę poprawy zdolności obronnych Ukrainy. Tymczasowy azyl na terenach Polski znalazło ponad 2,5 miliona ukraińskich uchodźców, których na poziomie państwowym uznano „gośćmi Państwa polskiego”. Wyjątkowej intensywności nabrały również kontakty polityczne. Przykładowo premier Polski Mateusz Morawiecki, w okresie luty – maj 2022 roku czterokrotnie odwiedził Ukrainę, a prezydent Andrzej Duda oprócz zaskakujących Kreml niezapowiedzianych wizyt w Kijowie osobiście przekonywał liderów Europy Południowej do wsparcia otrzymania przez Ukrainę statusu kandydata na członkostwo w UE. Dodajmy do tego fakt, że Polska stała się prawdziwym logistycznym hubem pod względem udzielania Ukrainie różnego rodzaju pomocy od innych krajów – i możemy dojść do wniosku: polsko – ukraińskie partnerstwo strategiczne od początku aktywnego stadium rosyjskiej inwazji ukazało się w pełnej okazałości.     

Rzecz jasna – niepokoi to Rosję, która ostatnio (oświadczenie Putina o zamiarze dalszego „poszerzania terytorium”) przestała bawić się w ukrywanie własnych zamiarów ekspansjonistycznych. Zagrożenie to dobrze odczuwa polskie społeczeństwo, które ma własne porachunki historyczne i polityczne z Kremlem. Czy można się dziwić, że spora część obywateli Polski przypuszcza – Polska może stać się kolejnym celem agresji rosyjskiej? Warto jednak zaznaczyć, że sukcesy Sił Zbrojnych Ukrainy miały w ostatnich tygodniach pozytywny wpływ na nastroje wśród obywateli i polityków w Polsce.      

Jeszcze pod koniec kwietnia 2022 roku szef rosyjskiej Służby Wywiadu Zagranicznego Siergiej Naryszkin oświadczył, że Polska i Stany Zjednoczone opracowują plany ustanowienia kontroli nad zachodnimi regionami Ukrainy. Temat ten chętnie podchwyciły rosyjskie kanały w sieci Telegram oraz ich „lustrzane odbicia” z formalnie ukraińską rejestracją. Natomiast wspomniany Naryszkin na początku czerwca oskarżył Ukrainę o „ciche poddanie” swej suwerenności Polsce poprzez umieszczenie na terytorium Polski serwera służb podatkowych. Szef rosyjskiego wywiadu zademonstrował w ten sposób posiadanie przez rosyjski wywiad informacji, świadczącej o zbliżeniu między Polską a Ukrainą w różnych dziedzinach.     

Na początku maja br. Dmitrij Miedwiediew (zastępca sekretarza rosyjskiej Rady Bezpieczeństwa, były prezydent Rosji – o czym w rosyjskich mediach i polityce raczej się nie wspomina) oskarżył Polskę o zamiar aneksji Zachodniej Ukrainy. Przy tym spójrzmy prawdzie w oczy i nie oszukujmy się: Miedwiediew wygłasza ostatnio tyle absurdalnych stwierdzeń, że jedno więcej, jedno mniej – to już nie jest ważne. Jednak gdy obecny szef rosyjskiego MSZ Siergiej Ławrow oświadcza 10 czerwca, że Polska zaczyna aktywnie opanowywać terytorium Ukrainy, tworząc, między innymi, „równoległy system kontroli służb podatkowych Ukrainy”, to staje się jasne, że na najwyższym szczeblu politycznym Rosji zbliżenie między Ukrainą a Polską budzi zauważalny niepokój.   

Jest to tak zauważalne również z innego powodu. W celu przekazania myśli o szkodliwości zbliżenia Polski i Ukrainy Kreml mobilizował również dwóch swych oddanych i wymuszonych sojuszników. 27 maja były prezydent Ukrainy Wiktor Janukowycz, który w rzeczy samej bardzo rzadko przypomina o swym istnieniu, oświadczył, że „Polska ma zamiar wchłonąć Ukrainę”. A pod koniec maja i w czerwcu temat ten podjął samozwańczy prezydent Białorusi Aleksander Łukaszenka. W wystąpieniu publicznym oświadczył, odzwierciedlając przekaz kremlowskiej propagandy, że obawia się, iż armia białoruska będzie zmuszona „walczyć o Ukrainę Zachodnią”.  

Ewidentnie rosyjscy propagandyści próbują upiec dwie pieczenie na jednym ogniu. Z jednej strony zawzięcie krytykują sam proces zbliżenia między Polską a Ukrainą, dokładając maksymalnych wysiłków, aby nie dopuścić strategicznej współpracy tych dwóch krajów. Z drugiej strony tendencje rosyjskich ataków pokrywają się często z interesami szeregu państw członkowskich UE zaniepokojonych perspektywą wzmocnienia Polski i jej chęcią odgrywania coraz aktywniejszej roli na arenie międzynarodowej. Intensywność wykorzystania tego typu komunikatów i postacie z firmamentu politycznego, które je wypowiadają, świadczy o systemowej „polskiej grze” Kremla.      

Jewhen Mahda

Foto: Contributor / Getty Images