Jednym z podstawowych motywów rosyjskiej propagandy, mającym poróżnić narody polski i ukraiński, jest wmawianie wszystkim dookoła, że nasz kraj ma zamiar zagarnąć dla siebie zachodnią część Ukrainy. Pisaliśmy o tej aberracji rosyjskiej dezinformacji wielokrotnie na łamach różnych wersji językowych naszego projektu, na czele ze sprawą rzekomego referendum, które miało jakoby dotyczyć przyłączenia obwodu lwowskiego do Polski. Ten fake news kremlowscy propagandyści próbowali uwiarygodnić nawet pojawieniem się w sieci zdjęć rzekomych kart do głosowania.

Choć takie posunięcie rosyjskiej propagandy może wydawać się uzasadnione chęcią wbicia klina między Polaków i Ukraińców, zadziwiające jest, jak często motyw rzekomych polskich zamiarów pojawia się w propagandowych przekazach skierowanych na wewnętrzny rosyjski użytek. Mówił o nich pierwszy propagandzista Kremla, Władimir Sołowiow w rozmowie z rosyjskim ambasadorem w Polsce, zaś na łamach „Izwiestii” Michaił Miagkow, dyrektor naukowy Rosyjskiego Towarzystwa Wojskowo-Historycznego, absolutnie na serio komentował, że tajnym celem Polaków jest powrót Rzeczpospolitej sprzed pierwszego rozbioru.

Wszystko wskazuje, że ta rosyjska obsesja jest nieprzypadkowa. I nie chodzi tutaj wcale o ukryte zamiary naszego kraju, bowiem żadne działania po 1989 roku nie dały nawet cienia podejrzeń, iż jakakolwiek poważna polska siła polityczna dąży do przejęcia ziem na Wschodzie. Powstanie takich fake newsów wiążę się z tym, że Rosjanie mierzą resztę świata swoją miarą. Oddaje bowiem to, w jaki sposób ONI postąpiliby na naszym miejscu. Po prostu nie wierzą, że pomoc dla innego kraju mogłaby być motywowana takimi względami jak: zachowanie bezpiecznego otoczenia międzynarodowego czy zwykła solidarność. Dla nich cała polityka zagraniczna wiążę się z rozszerzeniem stref wpływów i ukrytą ekspansją, czyli – mówiąc krótko – imperializmem.

Dlatego też taki pomysł narodził się nie w polskiej, a w rosyjskiej głowie i stanowi lustrzane odbicie kremlowskich dążeń do zagarnięcia wschodu i południa Ukrainy. Jak zresztą w 2014 roku wspominali Radosław Sikorski w nieautoryzowanym wywiadzie dla portalu „Politico” i były prezydent Gruzji Micheil Saakaszwili w rozmowie z TVN, już w 2008 roku Putin miał złożyć ówczesnemu polskiemu premierowi Donaldowi Tuskowi propozycję rozbioru Ukrainy. Zresztą podobne sugestie miały być przekazywane również Węgrom czy Rumunii. W tamtym czasie mogło to brzmieć jak bardzo kiepski żart i tak też zapewne zostało potraktowane przez polskiego premiera.

Dobry wgląd w to, jak myślą Rosjanie i jak przez swój pryzmat widzą dążenia innych państw, daje artykuł doktora nauk historycznych Władymira Winokurowa, pułkownika w stanie spoczynku, profesora na Wydziale Dyplomacji i Służby Konsularnej Akademii Dyplomatycznej Ministerstwa Spraw Zagranicznych Rosji, opublikowany w poważnym magazynie „Niezależny Obserwator Wojskowy”. Artykuł ten oryginalnie ukazał się wprawdzie w czerwcu 2022 roku, ale na początku listopada został przetłumaczony w całości w formie podcastu na bardzo ciekawym youtube’owym kanale Andromeda, dzięki czemu każdy może się zapoznać z meandrami imperialnego rosyjskiego umysłu, nawet nie znając języka Lenina i Breżniewa.

A czegóż tam nie ma? Według rosyjskiego profesora Polska dąży w rzeczywistości do obudowy I Rzeczpospolitej od Morza Bałtyckiego do Czarnego. Pierwszym tego przejawem miała być Inicjatywa Trójmorza, będąca platformą współpracy należących do Unii Europejskiej państw Europy Środkowej. Powstała ona nie dla rozwinięcia pomiędzy nimi współpracy gospodarczej, ale po to, aby stworzyć Amerykanom możliwości sprzedaży ich gazu, zamiast tego dostarczanego z Rosji rurociągami. Innym przejawem polskiego imperializmu miał być Trójkąt Lubelski, będący platformą współpracy Polski, Litwy i Ukrainy. A dlaczego imperializmu? Przecież tereny tych krajów od XVI do XVIII wchodziły w skład jednego państwa Rzeczpospolitej Obojga Narodów, więc jakby mogło być inaczej – sugeruje rosyjski znawca dyplomacji.

Kiedy prezydent Wołodymyr Zełenski nazywał Polskę i Ukrainę siostrami oraz zapowiedział wprowadzenie ułatwień dla Polaków, nie chciał się odwdzięczyć za naszą pomoc dla ukraińskich uchodźców, ale przygotowywał do powstania państwa związkowego, w skład którego miałby wejść oba kraje. Z kolei wypowiedź prezydenta Andrzej Dudy w Kijowie, że „granica polsko-ukraińska powinna łączyć, a nie dzielić” i złożone przez niego zapowiedzi nowej umowy o stosunkach dobrosąsiedzkich oraz rozbudowy infrastruktury łączącej obu państwa, Winokurow traktuje nie jako wsparcie Rzeczpospolitej dla integracji Ukrainy z Unią Europejską, ale jako przejaw utajonych dążeń polskich „panów” do wzięcia pod kontrolę Ukrainy Zachodniej. W tym celu miały pojawić się polskie propozycje wysłania misji pokojowej NATO czy rzekoma mobilizacja do stanów wojennych stacjonującej na wschodzie Polski całej 18. Dywizji Zmechanizowanej (emerytowanemu pułkownikowi nie przeszkadzało to, że dywizja wciąż znajduje się w trakcie formowania). Ma to się skończyć przejęciem zachodniej Ukrainy pod polski protektorat, któremu miałby być przychylny z jakichś powodów również Zełenski. W celu udowodnienia tych rozważań rosyjski myśliciel snuje analogie z rokiem 1920 i polsko-ukraińskim układem Piłsudski-Petlura. Przy czym doktor nauk historycznych myli niektóre ówczesne fakty, odwołując się dodatkowo do interpretacji dziejów rodem z kart rosyjskich podręczników, przedstawiając bolszewicką Rosję jako dążącą do pokoju, w przeciwieństwie do agresywnej „burżuazyjnej” Polski.

Zresztą myślenie takie nie dotyczyło tylko kwestii polskiej. Zmiany w dziedzinie stanów nadzwyczajnych na Węgrzech rosyjski profesor dyplomacji nie tłumaczył ani zagrożeniami związanymi z wojną w Ukrainie, ani polityką wewnętrzną tego kraju, ale po prostu chęcią przejęcia Ukrainy Zakarpackiej.

Sowy nie są tym, czym się wydają” – brzmiał leitmotiv „Miasteczka Twin Peaks” Davida Lyncha. I w taki lynchowski świat próbują wciągnąć nas Rosjanie. Świat dziwny, pozbawiony racjonalności, pełen spisków, rozbiorów, ukrytych motywów i dążeń, tajnych operacji, paranoi, stref wpływów, gdzie każdy piękny frazes ma w sobie ukrytą podstępną, mroczną głębię, a każda obietnica złożona na forum międzynarodowym okazuje się podstępem. A wiodą nas tam nie tylko z chęci czynienia chaosu, który osłabi potencjalnych przeciwników, ale ponieważ szczerze tak myślą. Bo według takich kategorii działa rosyjski imperialny umysł. Ważne, żebyśmy nie dali się do tego umysłu wciągnąć. Bowiem David Lynch stworzył wspaniałe dzieła filmowe, ale w przypadku wielu z nich życie zgodnie z obowiązującymi w nich regułami ma niewiele wspólnego z otaczającą nas rzeczywistością.  

ToMa