Nieprzypadkowo kampania parlamentarna w Polsce stała się przedmiotem wzmożonego zainteresowania rosyjskiej propagandy. Można go nazwać orientacyjnym dla analizy narzędzia oddziaływania rosyjskich propagandystów na procesy wyborcze w Europie. Wielkość kraju, jego pragnienie przywództwa regionalnego i zacięty charakter konfrontacji politycznej sprawiły, że Polska stała się celem wpływów rosyjskiej propagandy.
To nie pierwszy raz, gdy Rosja stawia na ingerencję w wyścigi wyborcze. Autorytarny reżim Putina doskonale zdaje sobie sprawę, że proces wyborczy w krajach demokratycznych to swoisty okres kryzysu, w którym mogą zostać zachwiane nastroje społeczne. Wybory tradycyjnie powodują turbulencje w stosunkach społecznych. Kreml stopniowo doskonali narzędzia oddziaływania na proces wyrażania woli w krajach demokratycznych, zdając sobie sprawę nie tylko z braku skutecznych środków przeciwdziałania, ale także możliwości transgranicznego wpływu na kampanię wyborczą. Po zajęciu Krymu i rozpoczęciu wojny w obwodach donieckim i ługańskim Ukrainy, Rosja stała się zauważalnie bardziej aktywna w tej sprawie uznając za instrument interwencji własną zdolność do zwiększenia swojego wpływu na sytuację na świecie. Przypomnijmy, że Rosja zbudowała system polityczny, w którym zależność klasy rządzącej od wyników głosowania obywateli jest minimalna, a możliwość wpływania na wyniki wyborów w innych krajach uważana jest za poważny sukces polityki zagranicznej.
Szkolenie Kremla
Okres 2014–2022 można nazwać czasem wojny hybrydowej na Ukrainie, gdzie Kreml wykorzystał ograniczone narzędzia wojskowe i jednostki zastępcze, próbując ujarzmić Ukrainę i zastosować agresję hybrydową przeciwko cywilizowanemu światu. Rosja starała się wykorzystać doświadczenia zdobyte w latach prezydentury Władimira Putina w kontaktach z różnymi przywódcami politycznymi Zachodu, gdy Kreml był gotowy współpracować z różnymi politykami Zachodu w kwestii promowania własnych interesów. Wokół zwycięstwa Donalda Trumpa w 2016 roku w wyścigu prezydenckim, gdzie jego rywalką była Hillary Clinton, istnieje wiele teorii spiskowych. W trakcie wspomnianej kampanii wyborczej ekstrawagancki multimilioner, niemający praktycznie żadnego doświadczenia politycznego, zdołał podporządkować sobie aparat partyjny Partii Republikańskiej i pokonać doświadczonego konkurenta. Kreml przypisał sobie znaczącą rolę w zwycięstwie Trumpa. Przez cztery lata, na pograniczu lat 2020-2021, rosyjskie media umiejętnie starały się podgrzewać sytuację konfliktową związaną z niechęcią sztabu Donalda Trumpa do przyznania się do porażki w pojedynku z Josephem Bidenem.
Sytuacja w Niemczech w 2016 roku jest bardzo reprezentatywna. Tam „sprawa dziewczynki Lisy” (nieletniej dziewczynki z rodziny emigrantów z Rosji), która rzekomo została zgwałcona przez muzułmanów w Berlinie (te twierdzenia nie mają nic wspólnego z rzeczywistością) pozwoliła partii „Alternatywa dla Niemiec” znacząco poprawić własne wyniki w wyborach samorządowych. Jest to punkt orientacyjny w świetle ustroju federalnego współczesnych Niemiec, w którym w niektórych przypadkach stanowiska partii politycznych na szczeblu lokalnym mogą być ważniejsze niż reprezentacja w Bundestagu. W 2017 roku areną wpływów Rosji stała się kampania prezydencka we Francji, gdzie Emmanuel Macron i przedstawicielka Frontu Narodowego Marine Le Pen dotarli do finału „wyścigu”. Macron, późniejszy najmłodszy prezydent w historii Francji, stał się obiektem licznych manipulacji ze strony rosyjskich mediów. Notabene nie pozwoliło to jednak Le Pen na zwycięstwo i w 2022 roku Macronowi udało się utrzymać fotel prezydenta.
Polska jest atakowana
Przypomnę, że dla Władimira Putina Polska jest krajem, na który władca Kremla zwraca szczególną uwagę. Wydaje się, że próbuje odtworzyć skutki konfrontacji radziecko-polskiej z 1920 r., aby zapewnić sobie własny „cud nad Wisłą”, oczywiście w kontekście politycznym. Dla niego udział ZSRR w okupacji Polski jesienią 1939 r., kiedy najazd ze wschodu stał się fatalny dla II Rzeczypospolitej, był zauważalnie niewystarczający. Wydarzenia z kwietnia 2010 r., kiedy w katastrofie lotniczej pod Smoleńskiem zginął Prezydent RP Lech Kaczyński oraz kilkudziesięciu przedstawicieli elity narodowej, konfrontacyjny charakter stosunków Warszawy z Moskwą, został przesądzony na zawsze. Władze polskie z oczywistych powodów nie ufają zapewnieniom o przypadkowym charakterze katastrofy lotniczej, po której Smoleńsk stał się dla Polaków miejscem żałoby. W 1940 r. rozstrzelano tam wziętych do niewoli polskich oficerów, w 2010 r. zwiądł kwiat polskiego establishmentu.
Rekolekcje są konieczne. Polska okazała się nieodpowiednia do wykorzystania tradycyjnych mechanizmów oddziaływania rosyjskiej propagandy, gdyż Rosja wielu Polakom kojarzy się z systematycznym niszczeniem przedstawicieli elity narodowej, dlatego nie jest możliwe wprowadzenia na polski rynek „Sputnika Polska” lub podobnego tworu. Dlatego rosyjska propaganda w Polsce opiera się na wykorzystaniu prądów marginalnych, wyodrębnieniu grup w sieciach społecznościowych (próby wprowadzenia przed kilkoma laty do masowego obiegu komunikatora Telegram zakończyły się niepowodzeniem, pozostaje on narzędziem informacyjnym dla imigrantów z krajów poradzieckich, którzy czasowo mieszkają w Polsce).
Przypomnę, że pod koniec 2019 roku Putin osobiście opowiadał przywódcom krajów WNP o antysemityzmie, jaki panował w międzywojennej Polsce, nazywając ambasadora RP w przedwojennych Niemczech Józefa Lipskiego „nazistowską świnią”. Kreml planował uczcić 75. rocznicę zakończenia II wojny światowej opowieściami o Holokauście w wykonaniu Polaków, Litwinów, Łotyszy i Ukraińców, praktycznie nie mówiąc o działaniach nazistów na okupowanych terytoriach. Pandemia wirusa, która ograniczyła liczbę wydarzeń publicznych, pokrzyżowała plany Putina.
Po zakrojonej na szeroką skalę inwazji Rosji na Ukrainę rządząca w Polsce partia Prawo i Sprawiedliwość znacząco zmieniła swoje stanowisko. O ile do 24 lutego 2022 roku jej stosunek do Ukrainy był chwilami powierzchowny, o tyle po rozpoczęciu rosyjskiej agresji Polska otworzyła swoje drzwi dla ukraińskich uchodźców i stała się kamertonem dla zapewnienia Ukrainie przez Zachód pomocy militarnej i technicznej. Miasto Rzeszów, niedaleko granicy polsko-ukraińskiej, zamieniło się w węzeł logistyczny dostaw w interesie zwiększania zdolności obronnych Ukrainy. W Polsce nastroje proukraińskie znacząco wzrosły, choć nie weszły do głównego nurtu, a tematyka problemów historycznych zeszła na dalszy plan.
Przekształcenie Polski w niezawodne zaplecze Ukrainy zdecydowanie nie było w planach Kremla, liczył on na blitzkrieg, który rozerwie Ukrainę. Wydaje się, że możliwość zaproponowania ustanowienia kontroli nad terytoriami, która mogłaby stwarzać problemy dla rosyjskich władz okupacyjnych, nie została wykluczona przez rosyjskie kierownictwo. Musiało ono wprowadzić zasadę gwarancji okrężnej z innymi sąsiadami Ukrainy, próbując zrobić z nich wspólników agresji. Nie wyszło. Przypomnę, że jest to największe pod względem terytorialnym państwo w Europie, które wyraźnie cierpi na długi okres bezpaństwowości, doświadczając tym samym problemów z jakością administracji publicznej i efektywnością podejmowania decyzji w warunkach wojny rosyjsko-ukraińskiej. Jednak tandem Zełenskie-Duda (format komunikacji prezydentów Polski i Ukrainy w przededniu zakrojonej na szeroką skalę inwazji oraz w najtrudniejszym okresie konfrontacji rosyjsko-ukraińskiej pozwala mówić o właśnie tej strukturze) okazał się być w stanie zapewnić prawdziwe partnerstwo strategiczne. Nawet niefortunny incydent w Przewodowie, gdzie w wyniku przypadkowego upadku odłamków rakiety przeciwlotniczej zginęło dwóch obywateli Polski, nie wpłynął negatywnie na sytuację. Paradoksalnie, to pierwsza oficjalna wizyta Wołodymyra Zełenskiego od początku zakrojonej na szeroką skalę inwazji na Rosję, jaką prezydent Ukrainy złożył w Polsce na początku kwietnia 2023 r., zaznaczyła pogorszenie stosunków polsko-ukraińskich. Widoczne napięcie w stosunkach Warszawy z Kijowem utrzymuje się do dziś.
Taktyka wpływu pośredniego
Po 24 lutego 2022 r. najwyższe kierownictwo polityczne Rosji poświęciło wiele uwagi komentowaniu polskiego stanowiska w sprawie Ukrainy, tworząc równoległą rzeczywistość. Zarówno szef Służby Wywiadu Zagranicznego Siergiej Naryszkin, jak i Władimir Putin osobiście oskarżyli Warszawę o roszczenia terytorialne do ziem ukraińskich. Powiedzieli, że Polska chce otrzymać terytorium trzech zachodnich obwodów Ukrainy w ramach rekompensaty za tragedię wołyńską i spodziewa się zorganizowania w tych obwodach odpowiedniego referendum w sprawie akcesji. W tym przypadku kierownictwo rosyjskie skonstruowało ideologiczną bombę masowego rażenia, łącząc wątek tragedii wołyńskiej, której 80. rocznica przypadała latem 2023 roku, z własną chęcią wykorzystania tematu nielegalnej aneksji ZSRR, okupowanych ziem ukraińskich. Kreml próbował przesunąć problem z chorej głowy na zdrową, próbując sztucznie zaostrzyć zaszłości polsko-ukraińskie.
Warto zaznaczyć, że wspólne upamiętnienie ofiar tragedii wołyńskiej przez prezydentów Polski i Ukrainy w katedrze łuckiej w dużej mierze zneutralizowało możliwość spekulacji na ten temat w trakcie kampanii parlamentarnej w Polsce. O ofiarach Wołynia mówili głównie ci, którym zabrakło innych racjonalnych argumentów do przekazania wyborcom. I chociaż jest zbyt wcześnie, aby mówić ostatecznie o rozwiązaniu tego problemu, można zauważyć pozytywne zmiany. Decyzja władz Ukrainy o wznowieniu ekshumacji ofiar wydarzeń sprzed 80 lat może być mocnym krokiem w kierunku dalszego rozwoju stosunków polsko-ukraińskich.
Głównym tematem problematycznym polskiej kampanii parlamentarnej była niekontrolowana obecność ukraińskiego zboża na polskim rynku. Agresja Rosji zniweczyła możliwości eksportowe Ukrainy, a „korytarze solidarności” biegnące przez terytorium Polski nie były w stanie pokonać pokusy szybkiego zdobycia pieniędzy. Co ciekawe, temat sprzeciwu wobec ukraińskiego zboża stał się w zasadzie ujednolicony dla różnych polskich polityków, jedyną różnicą był ton ich wypowiedzi. Notabene zakończenie kampanii wyborczej nie przyniosło znaczących zmian w sytuacji, co wskazuje na systemowy charakter problemu.
Należy także zwrócić uwagę na fakt, że przeniesienie jednostek „wagnerowców” na terytorium Białorusi należy rozpatrywać także w kontekście wpływu na przebieg wyborów parlamentarnych w Polsce. W związku z rozmową o umieszczeniu taktycznej broni nuklearnej na terytorium Białorusi Kreml próbował zwiększyć nerwowość polskiego społeczeństwa, w szczególności poprzez rozpowszechnianie fałszywych informacji o pojawieniu się „wagnerowców” bezpośrednio na granicy białorusko-polskiej.
Podsumowując wysiłki Kremla mające wpływ na przebieg wyborów parlamentarnych w Polsce, należy zauważyć, co następuje:
– Mimo gotowości do stosowania różnych narzędzi i podejść, Rosji nie udało się zdyskredytować procesu wyborczego w Polsce.
– Dyskusje polityczne w społeczeństwie polskim pozostały cywilizowane, a kraj potwierdził swoje przywiązanie do ideałów demokracji.
– Antyukraińskie siły polityczne nie zdołały zmobilizować znaczącej liczby głosów poparcia, pozostając na marginesie procesu politycznego.
– Narzędzia rosyjskiej propagandy w Polsce okazały się nieskuteczne.
Jewhen Mahda