20 lat temu, 23 czerwca 2001 roku, około godziny 12.25 na podkijowskim lotnisku w Boryspolu wylądował samolot z papieżem Janem Pawłem II na pokładzie. Ojca Świętego witał ówczesny prezydent Ukrainy Leonid Kuczma, kardynał Lubomyr Huzar, z którym papież miał zawsze wyjątkowe relacje i kardynał Marian Jaworski.
W ten sposób zaczęła się niezwykle ważna pielgrzymka, która przyniosła radość Ukrainie i była szczególnie bolesna dla moskiewskiego prawosławia. Papież w Kijowie spotkał się z przedstawicielami najważniejszych religii i wyznań. Wszystkimi, z wyjątkiem jednego. Tym, który nie wziął udziału w spotkaniu z papieżem był ówczesny zwierzchnik Ukraińskiego Kościoła Prawosławnego Patriarchatu Moskiewskiego, metropolita Włodzimierz. Z Ojcem Świętym spotkał się za to Filaret – zwierzchnik nieuznawanego wtedy Patriarchatu Kijowskiego, tego, który stał się zaczynem odrodzenia ukraińskiej Prawosławnej Cerkwi Ukrainy. Cerkiew ta w 2018 roku otrzymała tomos potwierdzający jej niezależność od Moskwy i związek z sercem prawosławia – Patriarchatem Konstantynopolskim.
Moskwa robiła wszystko, żeby pielgrzymka się nie odbyła, bo działalność papieża sprzyjająca przebudzeniu duchowemu na obszarze Związku Sowieckiego ( a później na terenie Rosji i krajów, które Rosja uznaje za swoją strefę wpływów) była pilnie obserwowana od początku pontyfikatu. Świadczą o tym raporty KGB i sprawa „Kapella” świetnie opisana przez Andrzeja Grajewskiego. W 2018 roku z red. Wojciechem Pokorą dotarliśmy do raportu KGB z 1 listopada 1978 roku, w którym KGB ostrzega, że nowy papież ma „swoją niezależną linię”, której głównym wyznacznikiem jest orientacja na Zachód i aktywizacja Kościoła katolickiego w krajach socjalistycznych. Raport przestrzegał przed możliwą aktywizacją rzymskich i greckich katolików na Ukrainie i jednocześnie informował, że KGB przygotowuje działania, które mają temu zapobiec, między innymi poprzez rozpracowywanie kanałów komunikacji Watykanu z wiernymi z terenów Sowietów i wpływać na życie Kościoła.
Jednak działania sowieckich służb nie przyniosły oczekiwanych efektów, nie udała się też próba fizycznego wyeliminowania Jana Pawła II. Ta moskiewska nienawiść do umiłowania wolności i chrześcijańskich wartości przetrwała Sowiety i Jan Paweł II nie mógł do końca swojego życia odwiedzić Rosji. Tym większe znaczenie miała pielgrzymka na Ukrainę.
20 lat temu w Kijowie i we Lwowie z Papieżem – Polakiem spotkały się miliony wiernych. Nie ulega wątpliwości, że wśród nich byli też prawosławni, do dzisiaj zresztą spotykam takie relacje wśród ukraińskich znajomych. Moskiewskie prawosławie próbowało mobilizować grupy prowokatorów złożone także z kapłanów. Do takiej grupy trafił ówczesny duchowny moskiewskiego patriarchatu ojciec Serhij Dmitriejew, który dziś opowiada, że wbrew inspiratorom wielu kapłanów po prosto szło na spotkania z papieżem, by go zobaczyć i uczestniczyć w uroczystościach, a jego duch i charyzma wpływały na ich światopogląd silniej niż prowokacja moskiewskich duchownych. Nic dziwnego, że do dzisiaj ojciec Serhiej w swoich kazaniach cytuje św. Jana Pawła II.
Słowa papieża niezwykle silnie, a czasem proroczo brzmiały nad Dnieprem. Zarówno wtedy gdy mówił o znaczeniu Ukrainy w odrodzeniu życia duchowego na Wschodzie, o jej „oczywistym powołaniu europejskim”, i gdy mówił o ukraińskim Krymie, a tradycję chrześcijańską Ukrainy wywodził od papieży-męczenników św. Klemensa i św. Marcina, którzy ponieśli męczeńska śmierć właśnie na tym półwyspie. Jakże wyjątkowo dźwięczą dziś słowa papieskiego powitania w Kijowie z wymienieniem tych miast, które dziś znajdują się pod putinowską okupacją:
Witam was wszystkich, umiłowani Ukraińcy, od Doniecka po Lwów, od Charkowa po Odessę i Symferopol! W słowie „Ukraina” rozbrzmiewa echo wielkości waszej Ojczyzny, której dzieje świadczą o jej szczególnym powołaniu jako pogranicza i bramy między Wschodem i Zachodem.
Papież cytował Tarasa Szewczenkę (gdzież są ci lubelscy nacjonaliści, którym przeszkadza Skwer im. T. Szewczenki w Lublinie?) i wielkiego, acz często zapomnianego poetę i filozofa Hrihorija Skoworodę. Nawiązał też do tradycji, według której do naddnieprzańskich wzgórz, na których dziś położony jest Kijów dotarł św. Andrzej:
Jednakże wizja apostoła nie dotyczy tylko waszej przeszłości, ale rzuca światło także na przyszłość kraju. Oczyma duszy widzę bowiem jakby nowe światło opromieniające waszą błogosławioną ziemię: światło, które zajaśnieje, gdy na nowo potwierdzicie wybór podjęty w odległym roku 988, kiedy to Chrystus został tu przyjęty jako „Droga, Prawda i Życie.”
20 lat po ukraińskiej pielgrzymce w Kijowie pamięć o Papieżu – Polaku jest wciąż trwała. Święty ma swój mural, ulicę swojego imienia, pomnik, pamiątkowe tablice. Dobrze, żeby oprócz tych materialnych elementów pamiętano i nad Dnieprem, ale i nad Wisłą słowa, które nasz Wielki Rodak wypowiedział w Kijowe, też te, które dotyczą bezwarunkowego pojednania:
Prosząc o przebaczenie za błędy popełnione w odległej i niedawnej przeszłości, ze swej strony wybaczamy doznane krzywdy. Jest naszym najszczerszym życzeniem, płynącym z głębi serca, aby błędy minionej epoki nie powtórzyły się w przyszłości. I dalej: Świat szybko się zmienia: co wczoraj było nie do pomyślenia, dzisiaj wydaje się w zasięgu ręki. Chrystus wzywa nas wszystkich, abyśmy rozniecili w sercach braterską miłość. Miłość jest dźwignią, dzięki której można — z Bożą pomocą — przemienić świat.
Ciekawe ile wody musi upłynąć w Bystrzycy, żebyśmy powołując się co rusz na Papieża – Polaka, tak naprawdę zaczęli stosować się do jego przesłania. Tego kijowskiego przesłania także.
PB
Cytaty pochodzą z www.opoka.org.pl.