Sprawa „dywersantów w obwodzie briańskim” wygląda na fake news – pisze niezależny kanał Możem Objasnit. Analizując rozpowszechnione przez media rosyjskie doniesienia o rzekomym ataku, projekt wskazuje na szereg niedorzeczności, niespójności i na brak dowodów wizualnych. Inny niezależny rosyjski portal Ważnyje Istorii informuje natomiast, że członek Rosyjskiego Korpusu Ochotniczego potwierdził, że formacja ta rzeczywiście dokonała akcji dywersyjnej na niewielką skalę w obwodzie briańskim – podał Ważnyje Istorii.

O rzekomym ataku „ukraińskich dywersantów” we wsiach w graniczącym z Ukrainą obwodzie briańskim poinformowały w czwartek (02.03) lokalne władze, a potem szereg najróżniejszych źródeł. Przekazy były przy tym wzajemnie sprzeczne – informowano o ataku na szkolny autobus, samochód prywatny, wzięciu zakładników itd. W końcu po kilku godzinach agencja TASS zamknęła temat, informując, że „dywersanci nie wykazują już aktywności”. Strona ukraińska nazwała całe zdarzenie „celową prowokacją” Rosji.

„Pierwsza wiadomość o przeniknięciu dywersantów (…) pojawiła się na Telegramie gubernatora (briańskiego) Aleksandra Bogomaza o 11.29 czasu moskiewskiego. (…) Później pojawiły się doniesienia o wejściu dywersantów do wsi Suszany i Lubeczany, o ostrzałach, wzięciu zakładników i strzelaninach z wybuchami, które trwały prawie dwie godziny. (…) Jednak władze samych Lubeczan o wzięciu zakładników nie słyszały” – pisze Możem Objasnit.

Według różnych doniesień na terytorium Rosji miało „przeniknąć” ok. 40 osób, a następnie bez przeszkód pokonać ok. 20 km pomiędzy dwoma wsiami. W strzelaninie miał zginąć miejscowy mieszkaniec, a 10-letni chłopiec zostać ranny. W innej wersji była mowa o ostrzelaniu szkolnego autobusu. Później władze podały, że szkolnego autobusu nie było, bo nauczanie odbywa się zdalnie.

„Ani w czasie tych rzekomych wydarzeń, ani w ciągu następnych kilku godzin, nie pojawiło się żadne nagranie, chociaż media aktywnie cytowały miejscowych świadków, którzy jakoby mieli wszystko widzieć na własne oczy. Zazwyczaj w przypadku takich wydarzeń pojawiają się nagrania” – dodaje kanał. Jednocześnie, powołując się na swoje źródła w mediach oficjalnych, podaje, że „ich kierownictwo postanowiło nie wysyłać reporterów na miejsce”.

Jednym z wątków czwartkowej historii o „dywersantach” jest pojawienie się szerzej nie znanego tzw. Rosyjskiego Korpusu Ochotniczego, który miał wziąć na siebie odpowiedzialność za rzekomy atak. Jedynym materiałem wizualnym, który trafił do internetu, jest nagranie, na którym na tle wiejskiej poczty pozują dwaj „wojskowi” z flagą korpusu, w białych i zielonych uniformach.

Miejscowi tymczasem mieli widzieć ludzi w czarnych mundurach z bronią i z żółtymi opaskami. W innej relacji jest mowa o ludziach w kominiarkach.

„Nawet blogerzy wojenni przyznają, że działania Rosyjskiego Korpusu Ochotniczego wyglądają dziwnie i nielogicznie” – pisze Możem Objasnit, przytaczając cytat, że „jedynym celem był PR korpusu, który nigdy nie był widziany w trakcie aktywnych działań bojowych, a istniał tylko na papierze”.

Wbrew deklaracjom FSB o prowadzonych przez tę służbę i wojsko „przedsięwzięciach w celu likwidacji ukraińskich nacjonalistów”, miejscowi oświadczyli, że „żadnych służb specjalnych nie widzieli”.

Mieszkańcy, przepytywani przez media, mieli też powiedzieć, że wojskowi kazali im wejść do domów, „postrzelali w powietrze, coś powysadzali i odeszli”. Mieli też widzieć ludzi z białymi (używane przez armię rosyjską) i żółtymi opaskami. 

W rozmowie z reporterem innego niezależnego portalu Ważnyje Istorii członek Rosyjskiego Korpusu Ochotniczego pod warunkiem zachowania anonimowości powiedział: „Właśnie stamtąd przyjechałem. Na tej misji było nas 45 osób. Weszliśmy, filmowaliśmy akcję i zrobiliśmy zasadzkę na dwa BMP (bojowe wozy piechoty – red.). Nie widziałem żadnych rannych dzieci. Ale był jeden ranny pogranicznik”.

Ukraińskie władze zaprzeczają, jakoby jakakolwiek ukraińska akcja dywersyjna się odbyła. „Historia o ukraińskiej grupie dywersyjnej w Rosji to klasyczna prowokacja. Absolutnie celowa. Rosja chce przestraszyć swoich (ludzi – red.), by po roku wojny przynajmniej jakoś usprawiedliwić atak na inny kraj i rosnącą biedę” – oświadczył doradca ukraińskiego prezydenta Mychajło Podolak. Jednocześnie ostrzegł władze Rosji przed „ruchem partyzanckim”, który staje się „coraz silniejszy”.

Sytuację skomentował również w swoim ostatnim raporcie amerykański think tank Instytut Studiów nad Wojną (ISW). „Rosyjscy blogerzy wojenni i portale przekazywały różne dane na temat liczby zabitych i zakładników, w tym doniesienia, że zaatakowano szkolny autobus. Prezydent Rosji zareagował nietypowo szybko, twierdząc, że to +neonaziści i ich opiekunowie+ przeprowadzili +atak terrorystyczny+” – zaznaczył ISW.

Think tank podkreśla, że nie jest w stanie niezależnie zweryfikować informacji żadnej ze stron, podobnie jak oświadczeń tzw. Rosyjskiego Korpusu Ochotniczego, który wziął na siebie odpowiedzialność za czwartkowe wydarzenia. Według projektu śledczego Bellingcat liderem tej formacji jest Denis Kapustin, wpływowa postać skrajnej prawicy rosyjskiej.