Źródło: Iwa Coj dla The Insider
Na początku marca prezydent Rosji Władimir Putin udzielił wywiadu prowadzącej amerykańskiej stacji telewizyjnej NBC Megyn Kelly. Pierwsza część wywiadu została nagrana w Moskwie natychmiast po wystąpieniu rosyjskiego prezydenta przed Zgromadzeniem Federalnym, w którym straszył Amerykanów nowymi rakietami, druga – następnego dnia w Kaliningradzie. To nie jest pierwszy wywiad Putina dla Kelly – w czerwcu rosyjski prezydent rozmawiał z dziennikarką natychmiast po Petersburskim Forum Ekonomicznym (analizę prawdziwości wywiadu można znaleźć tutaj). The Insider znalazł w nowej rozmowie z Putinem nie mniej wyraziste przykłady dezinformacji.
O 13 Rosjanach, którzy mogli być Amerykanami
Kelly: „W ramach raportu Müllera o ingerencji w wybory oskarżono 13 Rosjan i 3 firmy, Jewgenija Prigożyna i wielu innych, którzy prowadzili cyberwojnę ze swoich biur w Petersburgu w Rosji”.
Putin: „Powiedziała Pani „szereg osób”. Kogoś z nich znam, kogoś nie znam, ale są to po prostu osoby prywatne, które nie reprezentują rosyjskich władz. (…) do prasy wrzuca się jakichś 13 Rosjan, a może to nie byli Rosjanie, tylko Ukraińcy, Tatarzy, Żydzi z rosyjskim obywatelstwem. I warto jeszcze sprawdzić, być może mają podwójne obywatelstwo lub zieloną kartę, może to Amerykanie im zapłacili za tę robotę”.
Wszyscy Rosjanie oskarżeni o ingerencję w wybory amerykańskie to pracownicy Agencji badań internetowych, tak zwane „fabryki trolli” Jewgenija Prigożyna. W rozmowie z RBC niektórzy z nich nie zaprzeczali, że tam pracują.
Fakt, że to Prigożyn stworzył i sponsoruje „fabrykę” był znany od samego początku. Świadczyły o tym m.in., dokumenty, które trafiły w otwarty dostęp po złamaniu kodów dostępu przez grupę hackerów Anonymous International. W zarzutach przedstawionych przez komisję pod przewodnictwem specjalnego prokuratora Stanów Zjednoczonych Roberta Müllera, przedstawiony jest ciekawy przypadek: 29 maja 2016 roku obywatel USA stał przed Białym Domem w Waszyngtonie z tabliczką „Happy birthday dear boss”. Współpracownicy „fabryki trolli” opowiedzieli Amerykaninowi, że ich „założyciel i szef” ma w tym dniu urodziny. Według danych paszportowych, Prigożyn urodził się 1 czerwca 1961 roku. Więcej o tym przypadku można przeczytać w materiale „Trump naszą jedyną nadzieją!” Jak kremlowska „fabryka trolli” promowała prezydenta USA (przykłady i dokumenty).
O braku powiązań między Rosją i byłem szefem sztabu Trumpa
Putin: „Moim zdaniem, pan Manafort, bo tak ma na nazwisko, był początkowo oskarżony o to, że ma jakiś stosunek do ingerencji Rosji w wybory prezydenckie w USA. Okazało się zupełnie inaczej: był związany z Ukrainą i u niego powstały pewne problemy z Ukrainą. Co to ma z nami wspólnego?”
Rzeczywiście – w oskarżeniu przeciwko Manafortowi nie ma obecnie punktu o rosyjskiej ingerencji w wybory w USA. Chodzi o to, że od roku 2006 po rok 2015 lobbował interesy na rzecz byłego prezydenta Ukrainy Wiktora Janukowycza (który teraz ukrywa się w Rosji) i jego Partii Regionów.
Jednak sądząc po korespondencji Manaforta, opublikowanej przez Washington Post, on proponował rosyjskiemu oligarsze Olegowi Deripasce prywatne briefingi na temat postępów kampanii Trumpa. Manafort to dawny partner biznesowy Deripaski. Według danych Associated Press, relacje między nimi nawiązały się w 2006 roku, kiedy podpisali umowę o współpracy. Roczne wynagrodzenie w ramach kontraktu wynosiło 10 milionów dolarów. I Manafort i Deripaska potwierdzili partnerstwo. Stancja telewizyjna NBC poinformowała, że firma, związana z Manafortem, dostała od Deripaski 60 milionów dolarów w postaci kredytów.
Powiązania Deripaski z Kremlem przez długi czas nie były oczywiste, jednak na początku lutego Fundacja ds. Walki z Korupcją opublikowała dochodzenie ze zdjęciami, na których Deripaska widniał na swoim jachcie w towarzystwie wicepremiera Siergieja Prikhodki. Sądząc po rozmowie, którą zapisała przebywająca na jachcie pracownica usług eskortowych Anastasija Waszukiewicz (Nastia Rybka), Deripaska i Prichodko omawiali stosunki amerykańsko-rosyjskie.
Wreszcie, amerykański student Scott Stedman, prowadzący bloga o rosyjskiej ingerencji w wybory, zwrócił uwagę, że dwa dni przed spotkaniem Deripaski z Prichodkiem w sierpniu 2016 roku prywatny samolot oligarchy latał do Nowego Jorku. Kilka godzin przed tym Manafort spotkał się ze swoim ukraińskim partnerem Kostiantynem Kyłymnykiem, z którym mailowo omawiał szczegóły doradztwa politycznego dla niejakiego „OVD” (tym skrótem Deripaskę często nazywają w jego otoczeniu). Z końcem lipca skrót znika z korespondencji, pojawia się natomiast określenie „człowiek z czarnym kawiorem”.
29 lipca Kyłymnyk napisał do Manaforta: „Spotkałem się dzisiaj z facetem, który dał ci kilka lat temu największy słoik czarnego kawioru. Rozmawialiśmy o jego historii przez ponad pięć godzin, mam dla ciebie kilka ważnych wiadomości od niego. (…) To dotyczy przyszłości jego kraju, jest całkiem interesujące”. 3 sierpnia na lotnisku w Newark wylądował business jet Deripaski.
O tym, że Stany Zjednoczone nikomu nie wydają swoich obywateli
Kelly: „Zapewni Prezydent ekstradycję (13 Rosjan, oskarżonych o ingerencję w wybory amerykańskie) do USA?”
Putin: „Nigdy. Rosja w ogóle nikomu nie wydaje swoich obywateli, tak samo jak Stany Zjednoczone. Wydajecie kogoś ze swoich obywateli? (…) Wielokrotnie proponowaliśmy Stanom Zjednoczonym nawiązanie odpowiedniej współpracy w tym zakresie, podpisanie odpowiedniej umowy międzynarodowej o ekstradycji przestępców karnych. Stany Zjednoczone uchyliły się od tego i nie chcą tego robić z Rosją. Na co w takim razie liczycie? Że będziemy wam kogoś wydawać, a wy nie? Tak spraw międzynarodowych się nie załatwia”.
W przeciwieństwie do Rosji, która według Konstytucji nie wydaje swoich obywateli innym krajom, prawo amerykańskie umożliwia takie kroki. Umowy o ekstradycję Stanów z innymi krajami nie zobowiązują ich do wydawania własnych obywateli, jednak sekretarz stanu USA może taką decyzję podjąć. Na przykład w 2012 roku Trybunał Federalny Wschodniego Okręgu Nowego Jorku postanowił wydać Brazylii amerykańskiego obywatela Alexa Suyanoffa, który wcześniej został skazany w Brazylii na 12 lat więzienia za handel narkotykami, ale uciekł do Stanów Zjednoczonych.
Pomimo faktu, że Rosja i Stany Zjednoczone nie mają umowy o ekstradycji, Amerykanie aktywnie wydalają obywateli rosyjskich do Federacji Rosyjskiej. Na przykład w lutym 2004 roku, USA ekstradowały do Rosji 7 osób, które zostały ujęte w trakcie operacji antyterrorystycznej w Afganistanie. W lipcu tego samego roku władze USA przekazały Rosji „autorytet przestępczy” – Wiaczesława Iwańkowa „Japończyka, którego oskarżono o zamordowanie dwóch Turków w moskiewskiej kawiarni w 1992 roku. W 2005 roku został on uniewinniony przez ławę przysięgłych w Rosji.
W ten sposób Moskwa aktywnie przeszkadza ekstradycji z krajów trzecich do USA rosyjskich hackerów, których działania spowodowały milionowe straty w USA. Najlepszym przykładem jest Jewgenij Nikulin, który ukradł dane z ponad 100 milionów kont na LinkedIn i Dropbox. Zatrzymano go na wniosek USA w październiku 2016 roku w Pradze. Rosja wielokrotnie oskarżała jego ekstradycję. Teraz sprawa Nikulina jest rozstrzygana przez czeski Trybunał Konstytucyjny. Taka sama sytuacja była z Maksimem Senachem w Finlandii i Piotrem Lewaszowym w Hiszpanii (ostatniego jednak poddano ekstradycji do Stanów Zjednoczonych kilka dni temu). Amerykańskie ministerstwo sprawiedliwości uważa, że niechęć do wydawania Ameryce rosyjskich hackerów jest związana z tym, że współpracują oni z FSB w szczególności realizując zadania w zakresie ingerencji w wybory na całym świecie.
Об отсутствии соглашения по кибербезопасности
O braku porozumienia w sprawie cyberbezpieczeństwa
Putin: „Zaproponowaliśmy Stanom, naszym partnerom, jeszcze za prezydentury Obamy: umówmy się, jak będziemy budowali stosunki, wypracujmy wspólne zasady, dojdźmy do porozumienia, trzymajmy się ich w cyberprzestrzeni. Pierwsza reakcja administracji prezydenta Obamy była negatywna, a potem na końcu, na samym końcu jego kadencji powiedziano nam: tak, to jest interesujące, porozmawiajmy. Ale znowu wszystko zginęło, zatonęło w bagnie. Cóż, umówmy się, nie mamy nic przeciwko”.
Porozumienie o zaufaniu w cyberprzestrzeni między Moskwą a Waszyngtonem już istnieje. Pakiet składający się z trzech umów podpisano w czerwcu 2013 roku – prawdopodobnie to je Putin miał na myśli mówiąc „porozmawiajmy”. Według tych dokumentów, między dwoma krajami stworzono trzy kanały komunikacji w celu zapobiegania incydentom, które mogą przerodzić się w konflikt na pełną skalę. Strony umówiły się także na wymianę informacji technicznych o złośliwym oprogramowaniu oraz ocenę zagrożeń i opracowanie metod wspólnej walki z nimi. Ingerencja w wybory w USA z pewnością odnosi się do „cyberincydentów, które mogą przerodzić się w szerszy konflikt”.
Fakt, że Rosja nie ma środków na wojnę w cyberprzestrzeni
Putin: „To nie jest cyberwojna, nie mamy takich narzędzi jak wy. Nie mamy światowych mediów takich jak CNN. (…) Mamy tylko jeden środek masowego przekazu – Russia Today, ale i on został uznany za agenta obcego państwa i napotyka przeszkody w działalności. Wy macie cały zestaw, macie wielkie możliwości pracy w Internecie, Internet jest wasz. Wszystkie środki kontroli Internetu są w rękach Stanów Zjednoczonych, wszystkie narzędzia zarządzania cyberprzestrzenią znajdują się na terenie Stanów Zjednoczonych. Czy można to porównywać? To niezwykle łatwe”.
Oprócz RT America, Rosja ma agencję informacyjną i radio Sputnik w Waszyngtonie, ale ich wpływ jest znikomy, więc w związku z tym trudno jest polemizować z Putinem. Ważniejsze jest to, że amerykańskie media są w niekorzystnej pozycji w porównaniu z rosyjskimi. Rosyjskie sieci kablowe nie mają programów produkowanych przez rząd USA, natomiast RT można łatwo znaleźć w telewizji amerykańskiej. Stacji radiowej „Głos Ameryki” również nie znajdziemy w rosyjskiej przestrzeni radiowej. Ponadto ani CNN, ani żadna inna amerykańska stacja nie nadaje w języku rosyjskim.
Wreszcie, nie jest do końca jasne, dlaczego w ogóle Putin mówi o mediach w kontekście cyberwojny. Cyberwojna, o której wspomina Megyn Kelly, oznacza przede wszystkim ataki hackerskie, a w nich Rosja jest bardziej niż aktywna. Najbardziej znane spośród kremlowskich grup hackerskich to APT 28 (Fancy Bear / Pawn Storm) oraz APT 29 (Cozy Bear). Jeśli to, komu podporządkowany jest APT 29, jest nadal przedmiotem dyskusji (według niektórych źródeł to FSB, według innych – wywiad zewnętrzny), to w APT 28 (według ustaleń The Insider) pracują obecni pracownicy GRU. Wśród obiektów ataków APT 28 były serwery Demokratycznej partii USA, skrzynki mailowe sztabu Emmanuela Macrona, serwery szeregu obiektów wojskowych NATO, e-maile licznych rosyjskich dziennikarzy i działaczy.
O osobistej znajomości z Prigożynem
„Znam tego człowieka, ale nie jest na mojej liście przyjaciół. To zwykłe zniekształcanie faktów. Jest taki biznesmen, zajmuje się biznesem gastronomicznym, jeszcze czymś. Proszę zrozumieć, nie jest urzędnikiem państwowym, nie mamy z nim żadnego powiązania (…) nie jest na służbie publicznej, to tylko osoba prywatna, przedsiębiorca”.
Putin osobiście zna Prigożyna co najmniej od 2001 roku, kiedy obsługiwał jego i ówczesnego prezydenta Francji Jacquesa Chiraca w pływającej restauracji New Island. Rok później Putin w tej samej restauracji jadł obiad z Georgem Bushem Jr., a jesienią 2003 roku obchodził na statku Prigożyna urodziny. W maju 2008 roku biznesmen odpowiadał za wyżywienie gości na inauguracji Dmitrija Miedwiediewa.
Stosunki między Putinem i Prigożynem były bardzo bliskie, o dużym stopniu zaufania, o czym Prigożyn nieostrożnie wspomniał w swoich pamiętnikach, które później zostały wydobyte przez „Anonymous International”. Dowiedzieliśmy się z nich np. że Putin pomógł mu dostać „Jelisiejewski gastronom” (naginając przy tym prawo).
Twierdzenie, że Prigożyn jest „zwykłym biznesmenem” jest również dalekie od rzeczywistości. Jego firma „Concord M” od roku 2012 dostarcza wyżywienie dla administracji spraw prezydenta Rosji. Ponadto, jak pisał RBC, jego firma „Concord” dostarcza 90% obiadów do moskiewskich szkół. W 2010 roku Putin przybył na ceremonię uroczystego otwarcia fabryki Prigożyna „Concord – linia kulinarna” w Janino, która została zbudowana specjalnie w celu dostarczania żywności dla szkół. W budowę linii zainwestowano 53 mln dolarów – w tym 43 mln kredytu od państwowego Wnieszekonombanku.
Firmy Prigożyna przywożą posiłki także do jednostek wojskowych. W 2012 roku prezes spółki Wojentorg – Władimir Pawłow podpisał umowę zgodnie z którą ponad 90% wszystkich zamówień dotyczących organizacji wyżywienia w jednostkach wojskowych oddano firmom powiązanym z Prigożynem. Jednak w 2013 roku minister obrony Siergiej Szojgu przedterminowo ją wypowiedział.
O pieniądzach Rołdugina
Putin: „Legalnie zarobił pewne pieniądze. Nie zarabiał żadnych setek miliardów. Wszystkie pieniądze zarobił sam, zakupił instrumenty muzyczne za granicą i przywiózł na terytorium Federacji Rosyjskiej. Z niektórych korzysta sam – w zasadzie z jednego – wiolonczeli, gra na wiolonczeli. (…)To zdecydowanie nie są moje pieniądze. Jak powiedziałem – nawet nie liczyłem, ile pan Rołdugin ma”.
Według dokumentów firmy-założyciela Mossack Fonseca opublikowanych przez OCCRP, chodzi nie mniej niż o 2 mld dolarów – pieniądze nie do pomyślenia dla rosyjskiego wiolonczelisty, przy czym pojawiły się one na koncie Rołdugina w cypryjskim raju podatkowym za pośrednictwem kombinacji, które z dużym prawdopodobieństwem wskazują na bezpośrednią defraudację funduszy państwowych firm. Na przykład w roku 2010 należąca do Rołdugina firma IMO miała zawrzeć kontrakt na kupno akcji „Rosniefti” od innej firmy w raju podatkowym, ale umowa została zerwana za co firma Rołdugina natychmiast otrzymała odszkodowanie w wysokości 750 tys. dolarów. Czasami firmy zarejestrowane na Rołdugina kupowały akcje i natychmiast je sprzedawały z powrotem do sprzedawców, ale dużo drożej.
Inne źródło przychodów na kontach Rołdugina to „darowizny od przedsiębiorców”. W szczególności pieniądze były przekazywane od firm przybliżonych do potentata stalowego Aleksieja Mordaszowa, przyjaciela Putina z judo oligarchy Arkadija Rotenberga (mistrza z przetargów państwowych), biznesmena i senatora Sulejmana Kerimowa. Trzecim źródłem dochodów dla uzupełnienia putinowskich kont w rajach podatkowych były kredyty bankowe bez żadnych zabezpieczeń wydawane przez cypryjski bank RCB, kontrolowany przez rosyjski państwowy bank VTB.
Fakt, że Rołdugin miał na swoich kontach pieniądze Putina potwierdza to, na co były one wydawane. Na przykład kupiono działkę z ośrodkiem narciarskim „Igora”, w którym, według doniesień Reutersa, odbyło się wesele córki prezydenta. Wśród wydatków jest także kupno klubu jachtowego na brzegu jeziora Ładoga, gdzie lubi relaksować się Władimir Putin, hotelu „Dacza Wintera” nad tym samym jeziorem, o którym media pisały jako o jednym z pałaców Putina.
W 2010 roku akcje banku „Rossija”, który jest znany jako bank „przyjaciół prezydenta”, były kupione przez spółkę offshorową związaną z Rołduginem, a dzień później sprzedane 32 razy droższej, co przyniosło zysk w wysokości 420 mln rubli. Krótko mówiąc, prawie pół miliarda rubli z banku wypompowano do raju podatkowego.
The Insider napisał także, jak przez offshory Rołdugina otoczenie Putina weszło w posiadanie największych aktywów medialnych.
Źródło: Iwa Coj dla The Insider