Sporo się słyszy o kolejnych krajach, które planują bądź już wprowadziły przepisy mające w teorii pomoc w walce z nieprawdziwymi informacjami w mediach. Tymczasem nowy rząd Malezji zrobił odwrotnie. W czwartek (16 sierpnia) uchylił powszechnie krytykowaną w tym kraju ustawę „anty fake news”.
Przypomnijmy, że zapisy zostały wprowadzone w kwietniu ubiegłego roku przez rząd byłego premiera Najiba Razaka. „Rozsiewaczom fake’ów” groziły drakońskie kary – aż 6 lat więzienia i / lub grzywna w wysokości 500 000 ringgit (ok. 470 tys. zł).
Jak donosił „The Guardian” pierwszą skazaną za rozprzestrzenianie fake newsów osobą był niejaki Saleh Sulaiman, Duńczyk żyjący w Malezji. Dowodził on na zamieszczonym przez siebie w sieci filmie, że policja na miejsce lokalnej strzelaniny jechała aż godzinę. Mundurowi tymczasem udowodnili, że zajęło im to tylko 8 minut. Sulaiman za swoje kłamstwo stanął przed sądem i otrzymał karę pieniężną – 2,5 tys dolarów. Stwierdził jednak, że nie stać go na jej zapłacenie i poprosił o zamianę na miesiąc więzienia.
Przepisy były powszechnie krytykowane. Obawiano się, że zostaną wykorzystane do tłumienia wolności słowa i będą „kneblem” dla opozycji oraz mediów nieprzychylnych władzy.
Sprawa „przepisów anty fake’owych” powróciła po wyborach – przypomnijmy, że w ich wyniku Razak Najib i jego partia stracili władzę w Malezji. Teraz po wielogodzinnej debacie w malezyjskim parlamencie do historii przeszło także „anty fake’owe” prawo.
Warto pamiętać, że także w Polsce rozważano wprowadzenie podobnych przepisów. Jeszcze w grudniu 2017 roku mówiła o tym ówczesna minister cyfryzacji Anna Streżyńska: „W świecie cyfrowym, który zaczyna ogarniać całą naszą rzeczywistość, manipulacji może być znacznie więcej. To może być manipulacja definicjami, przekazem, informacjami encyklopedycznymi. To wreszcie może być zorganizowany atak powodujący zniekształcenie masowego przekazu i masowego odbioru opinii publicznej”. Póki co nie ma ani Anny Streżyńskiej (w rządzie), ani ustawy (w ogóle).