Od co najmniej kilku lat w wielu krajach świata wprowadzane są regulacje, które mają służyć zwalczaniu dezinformacji. Jednak kwestia ich wprowadzania jest kontrowersyjna – wprawdzie z jednej strony mogą ograniczyć rozpowszechnianie fake newsów, ale z drugiej zagrażają wolności słowa.
Pandemia Covid-19 nasiliła trend wprowadzania nowych regulacji prawnych, które mają pomóc zwalczaniu dezinformacji. W ciągu ostatnich 8 miesięcy w co najmniej 17 państwach przyjęto nowe przepisy dotyczące dezinformacji. Wśród tej siedemnastki są 4 państwa europejskie (Bośnia i Hercegowina, Rumunia, Rosja i Węgry), 7 azjatyckich, w tym 3 to kraje postsowieckie (Azerbejdżan, Tadżykistan, Uzbekistan, Filipiny, Kambodża, Tajlandia, Wietnam), 3 arabskie (Algieria, Jordania, Zjednoczone Emiraty Arabskie), 2 południowoamerykańskie (Boliwia, Brazylia) oraz 1 środkowoamerykańskie państwo stowarzyszone (Portoryko).
Zdaniem Scotta Griffena, wicedyrektora Międzynarodowego Instytutu Prasy (IPI) dla rządów niektórych państw walka z dezinformacją to sposób na podważanie zaufania do mediów: „w złych rękach, w państwach jawnie autorytarnych, przepisy dotyczące dezinformacji to narzędzie represji”. Ale gdyby nawet były w dobrych rękach, to i tak nie posłużą niczemu dobremu, gdyż „nie ma czegoś takiego jak dobra cenzura państwa”.
Najbardziej drakońskie przepisy wprowadzone zostały w Rosji – w ważnych tematach, takich jak np. Covid-19, za rozpowszechnianie informacji, które uznane zostaną za fałszywe, na redakcję może być nałożona kara finansowa. Kara może być bardzo wysoka, maksymalny wymiar to prawie pół miliona złotych. Taka kwota może zrujnować większość redakcji. Nie dość na tym, państwo ma prawo blokować strony internetowe, które nie spełniają wymogów prawa rozpowszechniając „niepoprawne” treści. Urząd może również ocenzurować strony, na których zobaczy „rażący brak szacunku” dla państwa. Od kilku tygodni rosyjski regulator korzysta z nowych przepisów, stosując je wobec redakcji krytycznych względem sytuacji związanej z Covid-19.
Zdaniem Galiny Arapowej, prawnika z rosyjskiego Centrum Obrony Mediów (Mass Media Defence Centre) – przepisy dotyczące dezinformacji zostały sformułowane w tak ogólnikowy i niejednoznaczny sposób właśnie po to, aby rosyjskie władze mogły szachować dziennikarzy, w czasie pandemii i po jej ustaniu.
Kraje postsowieckie w Azji Środkowej i Kaukazie szybko podążyły drogą Rosji. W Azerbejdżanie już w marcu przegłosowano poprawkę do i tak już wysoce restrykcyjnego prawa prasowego, która, wg OBWE, pozwala skarżyć właścicieli mediów internetowych za „nierzetelne” lub „niebezpieczne” treści już nie tylko z zakresu Covid-19, ale właściwe z każdego obszaru tematycznego.
Z kolei rząd w Uzbekistanie uznał, że rozpowszechnianie „fałszywych informacji” na temat koronawirusa to działalność kryminalna zasługująca na karę dwóch lat w obozie pracy. Wprowadzenie dezinformacji do kodeksu karnego pozwala skazać na karę do 3 lat więzienia za „publikowanie fałszywych informacji z zamiarem szerzenia paniki”.
W Tadżykistanie nowe antycovidowe obostrzenia w zakresie dezinformacji wprowadzone zostały w lipcu. Przepisy dotyczą nie tylko mediów, tradycyjnych i internetowych, ale również mediów społecznościowych. Za rozpowszechnianie „nierzetelnych” albo „nieprawdziwych” informacji na temat pandemii Covid-19 grozi kara finansowa w wysokości od ok. 3500 do ok. 5000 zł.
Na zagrożenia w zakresie wolności słowa związane z wprowadzaniem nowych regulacji prawnych w zakresie walki z dezinformacją zwrócono również uwagę w raporcie „Dezinfodemia” opublikowanym przez UNESCO. Autorki raportu przeanalizowały reakcje państw na wysyp fake newsów. W ich ocenie restrykcje wprowadzane w celu ograniczenia dezinformacji mogą nie tylko ograniczać wolność słowa, ale również szkodzić dziennikarstwu wysokiej jakości.
DZ
Źródło: IPI
Polub nasz profil na:
Twitterze: https://twitter.com
Instagramie: https://www.instagram.com
Facebooku: https://www.facebook.com
Telegramie: https://t.me/Stopfakepl