Prezydent Andrzej Duda w swoim wystąpieniu mówił o braterstwie i przyjaźni sąsiadujących krajów, ale nic nie wspominał o wchłonięciu czy połączeniu dwóch państw w jedno. Polski przywódca również wielokrotnie wspominał w swoim przemówieniu o Ukrainie jako o suwerennym i niepodległym państwie. Wcześniej prezydent Wołodymyr Zełenski także mówił o braku granic jako metaforze zanikania nieporozumień między narodami i gotowości niesienia pomocy w potrzebie. 

Rosyjskie tuby propagandowe twierdzą, że w Polsce „zasugerowano wchłonięcie Ukrainy”. Do takiego wniosku propagandyści doszli po przemówieniu prezydenta Polski Andrzeja Dudy.

„Zagrożenia globalnego terroryzmu, napływ uchodźców z Afryki i Bliskiego Wschodu, pandemia COVID-19 przywróciły większość atrybutów granicznych Europy. Dlatego Duda, wygłaszając przemówienie, najprawdopodobniej cieszył się z tego, że Polska będzie w stanie w taki czy inny sposób wchłonąć terytorium Ukrainy, motywując to troską o przyszłość Ukraińców” – czytamy w Komsomolskiej Prawdzie.  

Oprócz „medialnych rewelacji” również rosyjscy urzędnicy wyższego szczebla podzielili się w przestrzeni informacyjnej swoją interpretacją tego, co powiedział prezydent Duda. Między innymi rzecznik prasowy prezydenta Rosji Dmitrij Pieskow stwierdził, że „oczywistym faktem” jest to, że „zagrożenie integralności terytorialnej Ukrainy może pochodzić z Polski”.

„Prezydent Polski Andrzej Duda oficjalnie uznał roszczenia terytorialne wobec Ukrainy. Maski zostały zrzucone. On oznajmił, że między Polską a Ukrainą przez dziesięciolecia, a nawet stulecia już nie będzie granicy” – oświadczył wiceprzewodniczący rosyjskiej Rady Bezpieczeństwa Dmitrij Miedwiediew.  

Zrzut ekranu ze strony kp.ru
Zrzut ekranu ze strony business-gazeta.ru

3 maja br., z okazji rocznicy uchwalenia Konstytucji, prezydent Andrzej Duda wygłosił na Placu Zamkowym w Warszawie przemówienie. Szeroko cytowany był fragment na temat granicy między Rzeczpospolitą Polską a Ukrainą. Lecz aby zrozumieć sens tej wypowiedzi, warto zwrócić uwagę na kontekst:

 „Ale to także wielka odpowiedzialność za dalsze losy naszej dzisiaj wspólnoty sąsiedzkiej. A więc dalsza odpowiedzialność za budowanie więzi sąsiedzkich i braterstwa między naszymi narodami. Wierzę w to głęboko, że damy radę. Że tak jak umieliśmy przyjąć naszych sąsiadów, tak będziemy umieli ich przechować, by – gdy wojna się zakończy – mogli wrócić do swoich domów, a my pomóc im w dziele odbudowy Ukrainy: wolnej, suwerennej, niepodległej. Ukrainy, która – mam nadzieję – będzie na dziesięciolecia, a daj Boże i na stulecia, państwem bratnim dla Rzeczpospolitej, pomiędzy którym a nami, Polską – jak, mam nadzieję, proroczo powiedział Prezydent Wołodymyr Zełenski – nie będzie granicy; że tej granicy faktycznie nie będzie; że będziemy żyli razem na tej ziemi, odbudowując się i budując swoje wspólne szczęście i wspólną siłę, która pozwoli się oprzeć każdemu niebezpieczeństwu, a którą każdy będzie się bał w przyszłości zaatakować i będzie się bał jej zagrozić”.

Prezydent Duda mówił więc o braterstwie, przyjaźni sąsiednich krajów, ale nic nie wspominał o wchłonięciu czy zjednoczeniu państw w jedno. Polski przywódca wielokrotnie wspominał też Ukrainę jako suwerenne i niepodległe państwo.

Słowa ukraińskiego prezydenta, o których wspomniał w swoim wystąpieniu Andrzej Duda, dotyczyły tego, że wojna pokazała, kto naprawdę jest gotów pomóc w tarapatach. A nie zniesienia granic przez zjednoczenie krajów. Wołodymyr Zełenski, przemawiając 11 marca do Sejmu RP, powiedział:  

„Po prostu w ciągu jednego dnia, pierwszego dnia wojny, stało się jasne dla mnie i dla wszystkich Ukraińców, i jestem pewien, dla wszystkich Polaków… Stało się jasne, że nie ma już między nami, między naszymi narodami, granic. Żadnych fizycznych. Żadnych historycznych. Żadnych osobistych. W ciągu 16 dni tej wojny ukraińska duma i polski honor, ukraińska odwaga w walce i polska szczerość we wspieraniu nas pozwalają mi teraz wypowiedzieć bardzo ważne słowa. Słowa o tym, że ​​między naszymi narodami panuje prawdziwy pokój. Pokój między krewnymi. Pokój między braćmi”.  

Polskie media nazwały narracje Kremla absurdem, zauważając, że stosunki polsko-ukraińskie uległy ostatnio znacznej poprawie, ponieważ Warszawa wspierała Ukrainę od samego początku pełnoskalowej inwazji Rosji, a wielu Polaków otworzyło swoje domostwa przed uchodźcami.  

Ogólnie rzecz biorąc, narracja o dążeniu Polski do aneksji zachodnich regionów Ukrainy była wielokrotnie narzucana i rozpowszechniana przez rosyjskie tuby propagandowe w celu podważenia zaufania między sąsiednimi krajami. Wcześniej StopFake zdementował rozpowszechniany przez propagandystów fotofake z „rozkazem” polskiego generała ataku na Ukrainę.