Największe rosyjskie środki przekazu twierdzą, że polski rząd zgodził się na propozycję Stanów Zjednoczonych (dotyczącą przeniesienia dodatkowego kontyngentu żołnierzy amerykańskich na terytorium RP) z powodu „starych porachunków historycznych” z Niemcami. Tuby propagandowe Kremla podają, że polscy przywódcy dążą do zwiększenia wpływów i wzmocnienia pozycji w Europie Wschodniej korzystając z „bajki o rosyjskiej agresji, w którą nawet sama Polska nie wierzy”. Ponadto analitycy rosyjscy oskarżają Polskę o „ugodowe nastawienie wobec amerykańskich panów i pobłażanie ich zachciankom”, o „powodowanie wzmożenia zagrożenia militarnego w Europie” i, oczywiście, o „rusofobię”.
„Warszawa nie wierzy w to, że NATO w obecnej kondycji jest organizacją zdolną do działań i stara się zrestrukturyzować Sojusz Północnoatlantycki, dostosowując go do własnych interesów. Polskie władze pokładają nadzieje na wpływy amerykańskie, dzięki którymi spodziewają się osiągnąć pozycje przywódcy Europy Wschodniej” - cytuje „eksperta” w dziedzinie wojskowości Iwana Konowałowa wydanie internetowe „RT w języku rosyjskim”.
Fala negatywnych twierdzeń, ocen i opinii ze strony rosyjskich środków propagandowych uderzyła w Polskę jeszcze w czerwcu: wtedy właśnie polski prezydent Andrzej Duda przybył z wizytą do Waszyngtonu, gdzie podczas spotkania z gospodarzem Białego Domu Donaldem Trumpem podpisał Wspólną deklarację o współpracy obronnej. Poziom zdenerwowania i rozjuszenia wśród ekspertów rosyjskich wzrósł jeszcze bardziej po tym, jak szef polskiego Ministerstwa Spraw Zagranicznych Jacek Czaputowicz poinformował, że obecność żołnierzy amerykańskich na terytorium Polski powinna zapobiec wszelakim działaniom agresywnym ze strony Rosji. „Rosja zastanowi się dwukrotnie, zanim użyje siły militarnej, jeśli dostrzeże obecność obcych wojsk, a zwłaszcza amerykańskich” - podkreślił polski dyplomata.
Chodzi właśnie o zwiększenie zdolności obronnych Polski, o zdolność kraju by stanąć do walki ze wszelkimi terytorialnymi roszczeniami Rosji wobec kraju. Polska nie ma „ambicji” do zwiększenia wpływów na jakimkolwiek obszarze Europy - w odróżnieniu od Rosji, która anektowała ukraiński Krym i zajęła część Donbasu, o czym zawsze „zapominają” rosyjskie media. Właśnie w obawie przed destrukcyjną polityką Kremla zabezpiecza się polski rząd, dbając o rozszerzenie amerykańskiego kontyngentu wojskowego w swoim kraju. Oprócz tego Jacek Czaputowicz podkreślił, że główne siły obronne NATO nadal pozostaną w Niemczech: nawet po rozlokowaniu całego omawianego kontyngentu wojsk amerykańskich, liczba żołnierzy stacjonujących w Polsce będzie znacznie mniejsza w porównaniu do 35000 żołnierzy, znajdujących się obecnie w Niemczech. Również w najnowszym wywiadzie dla gazety „Rzeczpospolita” szef polskiego resortu dyplomatycznego oznajmił, że decyzja o rozszerzeniu obecności militarnej sojuszników w Polsce i krajach bałtyckich została podjęta na szczycie NATO w Warszawie 3 lata temu, w odpowiedzi na okupację przez Rosję terytoriów państwa ukraińskiego. Nie jest to więc jednostronna decyzja Polski, jak twierdzą kremlowscy propagandyści, lecz polityka całego Sojuszu Północnoatlantyckiego.
Wcześniej poinformowano, że Warszawa planuje rozlokowanie żołnierzy amerykańskich na terenie 6 baz wojskowych. Według polskiego ministra obrony narodowej Mariusza Błaszczaka siły zbrojne NATO nie mają na celu ataku jakiegokolwiek kraju, a powstrzymanie ewentualnego zagrożenia militarnego, głównie ze strony Rosji. Więcej na ten temat można przeczytać w materiale StopFake.