9 września do MSZ Rosji został wezwany Ambasador Nadzwyczajny i Pełnomocny Republiki Federalnej Niemiec w Federacji Rosyjskiej – Géza Andreas von Geyr. Jak czytamy w komunikacie MSZ Rosji z 9 września br., strona Rosyjska wyraziła zdecydowany protest w związku z gołosłownymi zarzutami i ultimatami postawionymi przez Rząd Federalny Niemiec pod adresem Rosji w kontekście choroby i hospitalizacji obywatela rosyjskiego Aleksieja Nawalnego, a także w związku z oczywistym wykorzystaniem przez Berlin powstałej wokół niego sytuacji jako powodu do zdyskredytowania naszego kraju na arenie międzynarodowej.
Pierwszą manipulacją ze strony MSZ Rosji jest fakt mylenia przyczyny ze skutkiem. Komunikat jest tak skonstruowany, że czytelnik może odnieść wrażenie, że Rząd Federalny Niemiec szukając pretekstu, by zdyskredytować na arenie międzynarodowej Federację Rosyjską, użył do tego celu „chorobę i hospitalizację obywatela rosyjskiego” na terenie Niemiec. W tym miejscu należy przypomnieć fakty. Przede wszystkim Aleksiej Nawalny nie rozchorował się w sposób nagły na terenie Niemiec i nie trafił do tamtejszego szpitala w celu ratowania zdrowia. Opozycjonista został otruty na terenie Rosji, a do szpitala w Niemczech trafił w celu ratowania życia. Wcześniej przez dwa dni leczony był w szpitalu w Omsku, jednak tamtejsi lekarze z góry wykluczyli, że mogło dojść do otrucia. Jednocześnie rosyjscy niezależni dziennikarze zwracali uwagę, że w czasie gdy personel omskiego szpitala walczył o życie Nawalnego i stawiał pierwsze diagnozy, które obiegły świat, w gabinecie głównego lekarza szpitala Aleksandra Murachowskiego przebywały osoby cywilne. Jedną z nich zidentyfikowano jako szefa omskiego zarządu MSW. Szpital w Omsku odmawiał także początkowo zgody na transport Nawalnego do berlińskiej kliniki, czego domagali się bliscy opozycjonisty. Zatem nikt nie wykorzystywał „choroby” do dyskredytacji Rosji, ale działania wokół Nawalnego i fakt, że jednak potwierdzono już w Niemczech, że Nawalnego otruto nowiczokiem, powoduje, że Rosja sama się dyskredytuje.
W komunikacie MSZ czytamy także:
Wznowiono żądanie natychmiastowego udzielenia przez stronę niemiecką na tle tej histerii merytorycznej i szczegółowej odpowiedzi na oficjalny wniosek Prokuratury Generalnej Rosji z dnia 27 sierpnia 2020 r. ze wszystkimi danymi medycznymi, w tym biomateriałami, wynikami badań i próbkami analiz w celu ich wszechstronnego zbadania i weryfikacji przez specjalistów.
Ambasadorowi zwrócono uwagę na to, że brak powyższych materiałów zostanie uznany za odmowę przez Rząd Federalny Niemiec ustalenia prawdy w ramach obiektywnego śledztwa, a jego wcześniejsze i dalsze działania w związku z Aleksiejem Nawalnym – za rażącą wrogą prowokację przeciwko Rosji, która jest brzemienna w skutki dla stosunków rosyjsko-niemieckich, oraz w poważne komplikacje dla sytuacji międzynarodowej.
Cała odpowiedzialność za konsekwencje tej polityki spadnie na Rząd Federalny Niemiec i jego sojuszników w NATO i Unii Europejskiej.
To mocne słowa. Fakt otrucia Nawalnego środkiem chemicznym, który, wcześniej użyty był w zamachu na Siergieja Skripala, o co Wielka Brytania oskarżyła Rosję w 2018 roku, Ministerstwo Spraw Zagranicznych Federacji Rosyjskiej nazywa histerią. Jednocześnie szantażuje rząd Niemiec, że uzna jego działania za prowokację za którą konsekwencje poniesie nie tylko Rząd Federalny Niemiec ale i NATO oraz Unia Europejska. Wydaje się, że Federacja Rosyjska wyśrubowała standardy śledztw, szczególnie od 2010 roku i katastrofy polskiego samolotu z prezydentem Kaczyńskim na pokładzie. Wówczas nie było potrzeby szybkiego przesłania do badania jakichkolwiek materiałów, wręcz przeciwnie, wszelkie materiały biologiczne odesłano w zalutowanych trumnach. Ale to dygresja. Najważniejszy w całej tej historii jest fakt, że Niemcy mają okazję przekonać się, jak niestabilnym partnerem jest rząd Federacji Rosyjskiej i może przy okazji sytuacji z otruciem Nawalnego, zacznie zmieniać wektory swojej polityki. Pierwsze znamiona tych zmian już widać.
WP
Źródło: https://poland.mid.ru
Fot. Instagram / @Nawalny