Nie ma jednego najskuteczniejszego panaceum na szkodliwe zjawisko zalewu dezinformacji. Idealna ochrona po prostu istnieje. Jednak wydaje się, że skutecznymi instrumentami mogą okazać umiejętności krytycznego korzystania z technologii cyfrowych i krytycznego myślenia w ramach edukacji medialnej czy inicjatywy fact-checkingowe.
Jak tłumaczy dr Agnieszka Demczuk – kierownik Zespołu ds. badań nad dezinformacją i propagandą WPiD UMCS – fact-checking służy weryfikacji nieprawdziwych informacji, manipulacji, sfabrykowanych faktów, różnych teorii spiskowych. Praktyczne wykorzystanie tego instrumentu jest jednak nigdy niekończącym się już procesem i powinien on nam towarzyszyć stale w naszym codziennym surfowaniu po cyberprzestrzeni.
Sama formuła fact-checkingu mieści się w szeroko pojętej koncepcji edukacji medialnej. Idea fact-checkingu zrodziła się w Stanach Zjednoczonych, gdzie jako pierwszy powstał portal Snopes.com, było to w roku 1994, a więc jeszcze na długo przed upowszechnieniem się nowych technologii. Obecnie w amerykańskiej infosferze jest już ponad czterdzieści takich inicjatyw, z których najbardziej znane to: Factcheck.org, Politifact, „The Washington Post Fact Checker”. Bazę organizacji fact-checkingowych funkcjonujących na całym świecie prowadzi też amerykańskie centrum badań dziennikarskich Duke Reporters’Lab. W 2019 r. na całym świecie było już ponad 180 aktywnych redakcji działających w oparciu o tę metodę.
W ramach Unii Europejskiej od 2015 r. ważną rolę ogrywa serwis Eu vs. Disinformation, który jest projektem grupy zadaniowej Europejskiej Służby Działań Zewnętrznych i został uruchomiony w celu prognozowania i reagowania na trwające od lat kampanie dezinformacyjne Federacji Rosyjskiej. To baza danych zweryfikowanych dezinformacji i jej wsporników (fałszywych wiadomości). W listopadzie 2020 r. liczba zweryfikowanych dezinformacji przekroczyła już magiczny próg ponad 10 tysięcy rezultatów.
WP