22 listopada 1963 roku około godziny 12.30 w Dallas, przez Ross Avenue w stronę Deley Plaza poruszała się kawalkada limuzyn. W jednej z nich znajdował się prezydent Stanów Zjednoczonych Ameryki John F. Kennedy. Nagle kolumna aut została ostrzelana. Kennedy został trafiony w szyję i głowę. Jego śmierć orzeczono pół godziny później.

Kilka godzin później aresztowano Lee Harveya Oswalda, którego oskarżono o zabójstwo prezydenta. Wydawało się, że sprawa zabójstwa Kennedy’ego zostanie szybko wyjaśniona. Zbrodni dokonano na oczach tłumu, są nagrania wideo. Złapano domniemanego winnego. Nic bardziej mylnego. Dwa dni po aresztowaniu, w chwili gdy władze przewoziły go do z kwatery policji do pobliskiego więzienia, Oswald został zastrzelony przez gangstera Jacka Ruby’ego. Ciekawostką jest fakt (bez związku ze sprawą), że Ruby właściwie nazywał się Jacob Rubenstein, a jego ojciec Joseph urodził się w Sokołowie Podlaskim. Zatem Oswald nie żyje, Kennedy nie żyje, a wokół obu śmierci powstają teorie spiskowe. W celu wyjaśnienia śmierci prezydenta powołano więc specjalną komisję, pod przewodnictwem Earla Warrena, prezesa Sadu Najwyższego. Komisja w raporcie stwierdziła, że jedynym pomysłodawcą i zamachowcem był nieżyjący Lee Harvey Oswald i zamknęła sprawę. Oczywiście ta teoria nie trzymała się kupy, zatem w 1976 roku Izba Reprezentantów powołała drugą komisję, która stwierdziła, że poza Oswaldem musiał w zamachu brać udział jeszcze jeden, niezidentyfikowany strzelec. Komisja w swoim raporcie przedstawiła teorię, że prezydent Kennedy padł ofiarą spisku, których nie udało się ustalić. Kategorycznie jednak wykluczono udział w spisku Związku Radzieckiego. Na Zachodzie do dziś zamach na Johna F. Kennedy’ego uchodzi za najważniejszy zamach XX wieku.

Z tą teorią nie zgadza się jednak rosyjski pisarz i historyk, a wcześniej oficer sowieckiego wywiadu wojskowego GRU Wiktor Suworow. W jego opinii zamachem ubiegłego stulecia było zabójstwo Siergieja Mironowicza Kirowa, do którego doszło 1 grudnia 1934 roku. Dlaczego? Kirow był jedną z czołowych postaci w Socjaldemokratycznej Partii Robotniczej Rosji, a dokładnie z jej frakcją bolszewików. Brał czynny udział w rewolucji październikowej i wojnie domowej w Rosji w latach 1917-1920. Brał udział w przygotowaniu bolszewickiego powstania w Gruzji, które stało się pretekstem dla agresji Armii Czerwonej na ten kraj w 1921 roku. Skończyło się to dla Gruzji sowietyzacją i przekształceniem jej w Gruzińską SRR.

Kirow uznawany był za zwolennika polityki Stalina i wykazywał wobec niego lojalność. Gdy w 1934 roku na XVII Zjeździe WKP(b) zwrócili się do niego wpływowi delegaci z propozycją, by zastąpił Józefa Stalina na stanowisku sekretarza generalnego partii, Kirow odmówił i o wszystkim poinformował Stalina. Jednak podczas głosowania władz partyjnych otrzymał więcej głosów od Stalina, a jego przemówienie podczas Zjazdu poprzedziła dziesięciominutowa owacja, zamiast zwyczajowej pięciominutowej. Dla Stalina stał się niewygodny. 1 grudnia 1934 roku Siergiej Kirow został zamordowany strzałem w plecy na korytarzu gmachu Instytutu Smolnego, gdzie siedzibę miał Leningradzki Komitet WKP(b). Jeszcze tego samego dnia Stalin, w towarzystwie m.in. Wiaczesława Mołotowa, udał się do Leningradu by osobiście nadzorować śledztwo i wziąć udział w przesłuchaniu zabójcy Kirowa – Leonida Nikołajewa. 22 grudnia Ludowy Komisariat Spraw Wewnętrznych ogłosił, że śledztwo zostało zakończone a zamachowiec działał na polecenie nielegalnego terrorystycznego ośrodka leningradzkiego, w skład którego wchodzili członkowie opozycji zinowiewowskiej (od nazwiska czołowego działacza ruchu bolszewickiego Grigorija Zinowjewa). Zamachowiec twierdził, że działał sam, jednak sądzono go w towarzystwie 11 osób oskarżonych o utworzenie leningradzkiego ośrodka terrorystycznego, po czym wszystkich skazano na karę śmierci i rozstrzelano.

Dlaczego zatem to zamach na Kirowa jest zamachem stulecia a na Kennedy’ego co najwyżej najbardziej widowiskową zbrodnią XX wieku? Śmierć Kirowa pociągnęła za sobą śmierć milionów ludzi. Stała się punktem zwrotnym w historii nie tylko Związku Sowieckiego, ale i świata. Od zabójstwa Kirowa datuje się początek tzw. wielkiego terroru, którego koniec datuje się na 1939 rok. Wielką czystką, jak nazywany był ten okres, kierowali ślepo posłuszni Stalinowi bolszewicy — Łazar Kaganowicz, Wiaczesław Mołotow, Ławrientij Beria czy Nikita Chruszczow. Mordując całą potencjalną opozycję wobec Stalina, otwarto mu drogę do władzy absolutnej. Zatem, gdyby nie śmierć Kirowa, zapewne mogłoby nie dojść do podpisania paktu Ribbentrop-Mołotow, a co za tym idzie i do wybuchu II wojny światowej. Losy świata mogłyby potoczyć się nieco inaczej. To właśnie pakt z Hitlerem był symbolem zakończenia czystki i rozpoczęcia nowego etapu polityki zagranicznej, którego narzędziem był wspomniany układ Ribbentrop-Mołotow. Dla Stalina była to droga do wywołania wyniszczającej wojny między państwami kapitalistycznymi, która miała dać ZSRR pozycję rozgrywającego arbitra wydarzeń międzynarodowych. Jak pamiętamy z historii — przy okazji celem była ekspansja terytorialna ZSRR i ustroju komunistycznego na część osłabionej wojną Europy.

Warto pamiętać, że wielkim reinterpretatorem historii ZSRR, ale także doskonałym strategiem, który z tej historii wyciąga wnioski, jest Władimir Putin. Dzisiaj, w przededniu kolejnej rocznicy śmierci Siergieja Kirowa, w sytuacji, gdy wschodnia granica Unii Europejskiej atakowana jest w sposób niewątpliwie inspirowany przez Moskwę, warto sobie uświadomić, że polityka zagraniczna Rosji, a wcześniej Związku Sowieckiego, mimo że czasem wygląda jak zbiór niepowiązanych ze sobą wydarzeń, jest strategią głęboko przemyślaną i zawsze imperialną. Co nie wróży nam wszystkim niczego dobrego.

WP

Materiał oryginalny: Felieton redaktora naczelnego. Długa i smutna tradycja imperialnej polityki Moskwy