Chiny, Syria, Iran, Rosja to gracze, których wskazuje się na geopolitycznej mapie ośrodków destabilizujących sytuację na świecie. O ile Rosja, Iran czy Syria, w obiegowej opinii w Polsce, mogą być postrzegane jako ośrodki nieprzyjazne, o tyle Chiny nie do końca. Wydaje się, że raczej funkcjonują jako partner gospodarczy niż wróg mogący kryć wobec Polski wrogie zamiary. Chiny są zatem naszym sojusznikiem czy są z nami w stanie wojny?
– Jeśli chodzi o środowisko informacyjne, Chiny mają obecnie zupełnie inny od Rosji model oddziaływania i jest on bardziej klasyczny – mówi Kamil Basaj z Fundacji Info Ops Polska. – Skupiony jest on w dużej mierze na działaniach informacyjnych, publicystycznych, lobbingowych oraz takich, które w wymiarze soft power wpływają na sposób postrzegania Chin. Mówimy tutaj zarówno o instytutach Konfucjusza, o wymianie młodzieży pomiędzy ośrodkami naukowymi w Polsce i Chinach, o kwestii zapraszania naukowców, techników, analityków, ekspertów na bardzo szerokie spectrum sympozjów i spotkań poświęconych bezpieczeństwu. Analizując przebieg pobytu takiej osoby – od momentu wyjścia z samolotu do momentu powrotu do Polski – uwidacznia się pewien scenariusz budowania wokół takiej osoby pewnego obrazu Chin. Te osoby bardzo często spotykają bardzo przyjemnego, sympatycznego obywatela Chin, który świetnie włada angielskim, a czasami nawet polskim. Przy odpowiednim dobraniu tzw. kolegi podróży, długofalowo ma on potencjał wpływu na sposób postrzegania Chin, a przede wszystkim na to, w jaki sposób lub do jakich informacji dana osoba dotrze. To nie są działania realizowane w stosunku do wszystkich osób, które jeżdżą d tego kraju, natomiast w stosunku do osób, które z perspektywy chińskiej mają np. potencjał opiniotwórczy. Ale nie zapominajmy również o tym, że Chińczycy wydają bardzo dużo pieniędzy na np. kampanie PR-owe, marketingowe, które są realizowane za pośrednictwem polskich mediów chociażby w kontekście systemów infrastruktury 5G. Jak wiemy, ten temat jest osią sporu geopolitycznego, nie mniej jednak są przesłanki faktyczne, które nie mają związku z wymiarem technicznym tego problemu, ale z wymiarem prawnym relacji pomiędzy chociażby chińskimi koncernami a ich sektorem bezpieczeństwa, w tym sektorem służb specjalnych gdzie w przypadku współpracy z chińskim wywiadem jest on obowiązkowy, ujęty w aktach prawnych.
Ale czy to realne zagrożenia, czy tylko element propagandy wobec kraju szybko rozwijającego się, mogącego w niedługim czasie stać się pierwszą gospodarką świata. Może warto być w sojuszu z krajem, który jest przeciwwagą dla Rosji, naszego naturalnego zagrożenia w regionie?
– Zagrożenie ze strony Chin ma charakter konfrontacji naszych relacji, które wybraliśmy sobie jako państwo w wymiarze transatlantyckim – zauważa Kamil Basaj. – Zdecydowaliśmy się na funkcjonowanie w systemie bezpieczeństwa Świata Zachodu, w relacji pomiędzy Stanami Zjednoczonymi a Paktem Północnoatlantyckim – Organizacją Paktu Północnoatlantyckiego. Polska jako członkiem tego sojuszu. Chiny prowadzą działania, które są wymierzone w naszych partnerów w sojuszu. W związku z tym, w ramach czy to obrony kolektywnej, czy myślenia o obronie naszych relacji transatlantyckich, jesteśmy zmuszeni w niektórych sytuacjach postrzegać działania chińskie jako potencjalnie wrogie. Jednym z elementów, który często nam umyka jest kwestia tego, jak chiński system bezpieczeństwa nadzoruje działalność dużego biznesu w Chinach. My w Europie postrzegamy chiński biznes wyłącznie z perspektywy przedsiębiorstw, które się rozwijają, posiadają coraz większe zdolności, niedługo, być może, będą jednymi z największych w skali globalnej. Nie mniej jednak pamiętajmy o tym, że system bezpieczeństwa Chin sprawuje pełną kontrolę nad tym, w jaki sposób te przedsiębiorstwa funkcjonują, oraz, co one tak naprawdę robią. Prawo chińskie nakłada wręcz obowiązek udostępniania wszelkich danych, które sobie zażyczą chociażby służby chińskie, od operatorów czy też od tego typu przedsiębiorstw. Jest to zupełnie inny system kontroli niż ten, do którego przywykliśmy w świecie Zachodu, w którym mamy kontrolę sądu, prokuratury, mamy pewien stopień bezpieczeństwa, który gwarantuje nam system prawny państw demokratycznych, kontroli nad tym jakie informacje z systemów które są systemami zachodnimi jest przekazywanych chociażby do sektora bezpieczeństwa państwa. W przypadku Chin takiej kontroli zupełnie nie mamy w związku z tym, w katalogu ryzyk należy rozumieć chociażby ryzyko tego, że w sposób przez nas niekontrolowany i bez nadzoru, informacje pozyskiwane przez przedsiębiorstwa będą przekazywane jako elementy rozpoznania do chińskich struktur bezpieczeństwa.
W marcu br. Parlament Europejski przyjął unijny system certyfikacji bezpieczeństwa cybernetycznego dla produktów, procesów i usług w odpowiedzi na zagrożenia technologiczne ze strony Chin. Eurodeputowani poparli też rezolucję wzywającą do podjęcia działań na szczeblu UE w sprawie zagrożeń dla bezpieczeństwa związanych z rosnącą obecnością technologiczną Chin w UE.
WP
Fot. pixabay.com