Zakrojona na dużą skalę inwazja Rosji znacząco zmieniła strategiczne partnerstwo między Polską a Ukrainą, a wręcz nadała mu konkretny sens. Zbliżenie Kijowa z Warszawą podoba się w Europie nie wszystkim i wyraźnie irytuje Kreml, który próbuje wykorzystać przeciwko niemu cały arsenał swojej propagandy.

Za bezpieczeństwo nasze i wasze 

24 lutego 2022 roku wojska rosyjskie zaatakowały Ukrainę. Tego samego dnia przepływ ludzi na zachodnich granicach Ukrainy wzrósł niezmiernie, miliony ludzi (głównie kobiet, dzieci i osób starszych) zostało zmuszonych do opuszczenia rodzimego kraju, Ukrainy. Polska stała się dla wielu z nich głównym punktem tranzytowym do dalszego przemieszczenia się na zachód, ale wielu Ukraińców zostało w Polsce. Znamienny jest fakt, że ¾ ukraińskich uchodźców nie mieszka w schroniskach czy obozach dla uchodźców, ale w prywatnych domach polskich obywateli. Ciepłe przyjęcie znacznie zwiększyło rolę czynnika ukraińskiego w polityce polskiej, w szczególności spowodowało radykalną zmianę w podejściu partii rządzącej. Przykładowo już 10 marca polski Sejm przyjął Ustawę o pomocy uchodźcom ukraińskim.  

Intensywność kontaktów polsko-ukraińskich wzrosła jak ilościowo tak i jakościowo. Prezydent RP Andrzej Duda osobiście przekonywał przywódców krajów Europy Południowej w kluczowym dla Ukrainy momencie dyskusji na temat perspektyw uzyskania przez nią statusu państwa kandydującego do UE. W 2022 roku polski prezydent zdążył odwiedzić Ukrainę zarówno samodzielnie, jak i wspólnie ze swoim litewskim kolegą Gitanasem Nausedą. Przypomnę, że wizyta prezydentów Litwy i Polski odbyła się w przededniu zmasowanej inwazji Rosji, a znaczenie tej wizyty, jako demonstracji poparcia, trudno jest przecenić. 

Premier Polski Mateusz Morawiecki w ciągu 2022 roku odwiedził Ukrainę pięć razy i wygłosił szereg ostrych krytycznych wobec Rosji wypowiedzi na ogólnoeuropejskim szczeblu politycznym. 1 czerwca 2022 roku rządy Polski i Ukrainy przeprowadziły wspólne konsultacje, które miały zademonstrować gotowość do zacieśnienia współpracy między naszymi państwami. Wicemarszałek Sejmu Małgorzata Gosiewska, która stała się jednym z najbardziej konsekwentnych polskich polityków zajmujących się sprawami ukraińskimi, wielokrotnie odwiedziła Ukrainę. Już 12 marca 2022 roku Rada Najwyższa ze swojej strony przyjęła ustawę „O ustanowieniu gwarancji prawnych i socjalnych dla obywateli RP przebywających na terytorium Ukrainy”, która weszła w życie we wrześniu 2022 roku. 

Polska stała się jednym z liderów wśród krajów NATO i UE w sprawie transferu broni na Ukrainę. W przededniu inwazji wojsk rosyjskich Siły Zbrojne Ukrainy otrzymały zestawy PPZR Porun, które od niedawna znajdują się na uzbrojeniu polskiej armii. W czerwcu 2022 roku Polska przekazała Ukrainie dywizjon (18 wozów) dział samobieżnych Krab o kalibrze 155, co pozwoliło znacząco zmienić przebieg działań wojennych w Donbasie. Ukraina złożyła polskiej zbrojeniówce zamówienie na kolejne 54 działa samobieżne tego typu. Jednak głównym wkładem Warszawy we wzmocnienie Sił Zbrojnych Ukrainy było przekazanie Ukrainie 230 czołgów T-72 i polskich zmodernizowanych czołgów RT-91. W ten sposób partner strategiczny nie tylko znacząco wzmocnił zdolności bojowe ukraińskiej armii, ale także pokazał, że ma do niej zaufanie w kwestii powstrzymania rosyjskiej agresji. 

O ile w czasie apogeum walk w okolicach Kijowa obywatele Polski wykazywali zrozumiały niepokój, ponieważ taki nastrój stymulował ciągły napływ uchodźców z Ukrainy, o tyle jesienią 2022 roku polscy socjologowie odnotowali tendencję do uspokojenia nastrojów polskiego społeczeństwa. Jednak „kwestia ukraińska” z pewnością stanie się jednym z tematów w trakcie wyborów parlamentarnych, które odbędą się w Polsce jesienią 2023 roku. Pragnę zauważyć, że napływ uchodźców ukraińskich, których tysiące pozostają w Polsce, zmienia strukturę etniczną polskiego społeczeństwa, tworząc coraz więcej analogii z Polską międzywojenną. Nawiasem mówiąc, jaskrawym wyrazem solidarności z narodem ukraińskim była akcja zorganizowana przez publicystę Sławomira Sierakowskiego, który zorganizował zbiórkę pieniędzy na bezzałogowy system powietrzny Bayraktar dla Sił Zbrojnych Ukrainy.   

Tragiczny wypadek we wsi Przewodów, gdzie w wyniku eksplozji pocisku rakietowego zginęło dwóch mieszkańców, nie spowodował kryzysu zaufania między oboma państwami. Zapewnił o tym  też  Prezydent RP Andrzej Duda, który w trakcie śledztwa dwukrotnie odwiedził miejsce zdarzenia. Właściwie w cywilizowanym świecie panuje przekonanie, że przyczyną śmierci polskich obywateli był wypadek, spowodowany agresją Rosji, a nie zbrodnicze zamiary Sił Zbrojnych Ukrainy. Jednak propaganda rosyjska oczywiście nie mogła ominąć tej sprawy. 

Kreml i obawy

Miesiąc po zakrojonej na szeroką skalę inwazji Rosji na Ukrainę, Polska uznała za persona non grata 45 pracowników ambasady rosyjskiej. Osoby te prowadziły działalność „niezgodną ze statusem dyplomatycznym”, w związku z czym na wniosek władz polskich zostały zmuszone do opuszczenia granic państwa przyjmującego. Formalnie zresztą zachowano stosunki dyplomatyczne między Polską a Federacją Rosyjską. 

Jednak to nie to konkretne wydarzenie spowodowało wzmożoną aktywność rosyjskiej machiny państwowej przy komentowaniu stosunków polsko-ukraińskich. Rosja nieprzypadkowo wybrała stosunki polsko-ukraińskie jako cel swoich działań propagandowych. Po pierwsze, Polska stała się prawdziwym węzłem komunikacyjnym i transportowym względem potrzeb Ukrainy i, jak wspomniano powyżej, udzieliła schronienia znacznej liczbie ukraińskich uchodźców. Po drugie, Rosja dysponuje ogromnym zasobem dokumentów dotyczących historii stosunków polsko-ukraińskich, którymi może manipulować. Po trzecie, Polska jest jednym z kluczowych sojuszników Stanów Zjednoczonych w regionie bałtycko-czarnomorskim, co stanowi istotny czynnik irytujący dla Rosji. Kreml spodziewa się wykorzystać przeciwko Polsce niezadowolenie, jakie w wielu krajach Starej Europy wywołało ambitne stanowisko Warszawy w wielu kwestiach.  

Co ciekawe, największym komentatorem „agresywnych planów Polski wobec Ukrainy” został szef rosyjskiej Służby Wywiadu Zagranicznego Siergiej Naryszkin. Wielu pamięta go z zamieszania i niepewności w wypowiedziach podczas (transmitowanego w telewizji) posiedzenia Rady Bezpieczeństwa Rosji w przededniu inwazji wojsk rosyjskich na Ukrainę. Jeszcze pod koniec kwietnia 2022 roku on głośno stwierdził, że Polska i Stany Zjednoczone opracowują plany przejęcia kontroli nad zachodnimi regionami Ukrainy. Na początku czerwca szef rosyjskiej SWZ oskarżył Ukrainę o „stopniowe przekazywanie” swej suwerenności Polsce w związku z lokalizacją serwera służby podatkowej na terytorium Polski. Jednak ostatnio w wywiadzie dla rosyjskiej agencji informacyjnej RIA Nowosti Naryszkin przeszedł samego siebie, twierdząc, że Polska przygotowuje się do aneksji Lwowa, Iwano-Frankowska i części obszaru obwodu tarnopolskiego, wykorzystując jako usprawiedliwienie swej ingerencji tragiczne wydarzenia na Wołyniu latem 1943 roku. 

Degradacja argumentów Naryszkina jest bardzo wymowna: latem 2022 r. główny oficer rosyjskiego wywiadu opowiadał o polskich planach stworzenia „państwa buforowego” na zachodnich terenach Ukrainy, z wykorzystaniem polskiego kontyngentu wojskowego. Na „rozgrzewce” wystąpienia Naryszkina pojawił się były prezydent Ukrainy Wiktor Janukowycz, który publicznie wyraził zaniepokojenie, że „Polska może wchłonąć Ukrainę”. Pod koniec 2022 roku fantazje Naryszkina zamieniają się w projekcję działań Rosji na okupowanych terenach Ukrainy na Polskę. Kraju, który jest nie tylko strategicznym partnerem Ukrainy, ale także państwem członkowskim NATO i Unii Europejskiej. Przy okazji warto w tym miejscu przypomnieć, że zasadniczo antyukraińskie stanowisko węgierskiego premiera Viktora Orbána spowodowało znaczne ochłodzenit w stosunkach między Warszawą a Budapesztem. 

Temat stosunków polsko-ukraińskich jest wyraźnie niepokojący dla rosyjskiego establishmentu. Na początku maja br. Dmitrij Miedwiediew (zastępca sekretarza rosyjskiej Rady Bezpieczeństwa, były prezydent Rosji, o którego pracy na tym stanowisku raczej nie wspomina się) oskarżył Polskę o zamiar aneksji ziem Zachodniej Ukrainy. W czerwcu rosyjski minister spraw zagranicznych Siergiej Ławrow oświadczył, że Polska aktywnie przejmuje kontrolę nad terytorium Ukrainy, m.in. „poprzez stworzenie równoległego systemu kontroli służby podatkowej Ukrainy”. Jest jasne i oczywiste, że zbliżenie Polski i Ukrainy niepokoi Kreml. 

Warto zauważyć, że temat „polskich najemników” w szeregach Sił Zbrojnych Ukrainy pojwiał sięw rosyjskiej propgandzie od dawna, jeszcze przed zmasowaną inwazją rosyjską na Ukrainę. Żaden obywatel polski nie trafił jednak do rosyjskiej niewoli i nie stał się obiektem rosyjskiej propagandy. Nie przeszkodziło to jednak rosyjskim propagandystom opowiadać o 1200 poległych „polskich najemnikach” (tu ciekawy jest fakt wykorzystania polskich mediów) i szerzyć bzdury o „wycięciu w pień z powodu rosyjskiej mięsnej konserwy całej wioski w obwodzie chersońskim”. 

Co powinniśmy uczynić? Rozmawiać i uczyć się

Pod koniec listopada Stanisław Żaryń, pełnomocnik rządu ds. Bezpieczeństwa Przestrzeni Informacyjnej RP, zwrócił uwagę na ciekawą tendencje w rosyjskiej dezinformacji – chęć skłócenia Polski i Ukrainy oraz szerzenie nieufności wobec Polski wśród jej zachodnich partnerów. Zauważył też, że Rosja rozpoczyna nową kampanie dezinformacji, aby udowodnić, że Ukraińcy stanowią zagrożenie dla polskiego społeczeństwa. 

Cóż można przeciwstawić tej kampanii dezinformacyjnej w warunkach wojny z Rosją. Działania te wydają się oczywiste i konieczne do realizacji:  

  • Utrzymanie intensywności kontaktów na najwyższym szczeblu politycznym, w szczególności intensyfikacja „Trójkąta Lubelskiego”  
  • Zwiększenie świadomości obywateli Polski i Ukrainy na temat sytuacji w naszych krajach  
  • Przeciwdziałanie ksenofobii oraz rosyjskiej propagandzie powinno być merytoryczne, oparte na konkretnych case studies (studiach przypadków)     
  • Wspólny udział w tworzeniu narracji bałtycko-czarnomorskiej, mającej na celu przeciwdziałanie wpływom „russkiego miru”.

Jewhen Mahda