Centrum Nowych Idei już po raz drugi badało medialny wizerunek Białorusi zagranicą. Główne zadanie: zobaczyć, kto, co i ile pisał o kraju od połowy 2021 do połowy 2022. Jednak w tym roku oprócz cech ilościowych zbadano również cechy jakościowe: autorzy analizowali artykuły i rozmawiali z dziennikarzami.
W 2020 roku Białoruś wdarła się na arenę międzynarodową, najpierw błyskotliwą kampanią prezydencką, z osobą Cichanowskiej, potem tysiącami protestów, przemocą i terrorem oraz łamaniem praw człowieka. Z czasem zainteresowanie naszym krajem trochę spadło, ale od połowy 2021 roku Białoruś dzięki zaangażowaniu w wydarzenia międzynarodowe wróciła na medialną agendę, czasem nawet na pierwszy plan. W maju 2021 r. białoruskie władze pod przymusem kazały wylądować samolotowi w celu zatrzymania Romana Protasiewicza. Później wywołały kryzys migracyjny na granicach Białorusi i krajów UE. Od początku 2022 roku Białoruś zaczęła przyciągać uwagę zagranicznych publikacji dzięki ćwiczeniom z armią rosyjską na terenie kraju. A jeśli w styczniu uwaga zagranicznych mediów skupiła się na Rosji i jej przygotowaniach do wojny, to od 24 lutego Białoruś zaczęła nabierać wizerunku współagresora w wojnie z Ukrainą.
Autorzy zbadali, jak międzynarodowe publikacje definiują Białorusinów w kontekście wojny. Najbardziej popularna jest opinia, że Białorusini są ofiarami reżimu (35,9%), prawie 27% uważa Białorusinów za agresorów, ktoś mówi, że to naród pod okupacją. 2,5% nazywa Białorusinów „narodem ze słabym duchem”, taka opinia była w ukraińskich mediach.
Międzynarodowe publikacje zwracały uwagę na białoruskich ochotników biorących udział w wojnie, określając ich jako bohaterów. Bardzo chętnie pisały o partyzantach „kolejowych”.
Ale wojna i udział w niej Białorusi zajmowała drugie miejsce w publikacjach zagranicznych. Wielu pisało o kryzysie migracyjnym. I tu media Polski i Litwy są poza konkurencją. Dzięki miesiącom kryzysu migracyjnego Łukaszenka stopniowo wymusił na Zachodzie powrót jego podmiotowości w polityce międzynarodowej, co wpłynęło na wzrost jego medialnej obecności w mediach zagranicznych. I tutaj, w walce o uwagę dziennikarzy, oficjalny Mińsk, na czele z Łukaszenką, pokonał siły demokratyczne z Cichanowskiej z miażdżącą przewagą: 79% do 4%.
Łukaszenka został opisany jako przyjaciel lub sojusznik Putina, partner, który dobrowolnie zgadza się na wszystko, co się dzieje, czyli dobrowolnie podejmuje decyzje o udziale w wojnie. Znacznie mniej artykułów opisywało Łukaszenkę jako „marionetkę Putina”. I to zdaniem autorów badania było małym zaskoczeniem, bo wydawało im się, że w zachodnich publikacjach powinna dominować narracja, że Łukaszenka jest całkowicie pod kontrolą Putina, ale w praktyce okazało się, że jest trochę inaczej. Pojawiły się nawet artykuły, w których zaznaczono, że Łukaszenka jest gwarantem niepodległości Białorusi.
Jeśli chodzi o Сichаnowską, zajmowała ona znacznie mniej miejsca w przestrzeni medialnej za granicą, co również jest dużą zmianą w porównaniu z poprzednim badaniem. W większości przypadków opowiadano o jej zagranicznych wizytach i działaniach na rzecz demokratyzacji Białorusi. W przeciwieństwie do Łukaszenki dziennikarzy bardziej interesowało życie osobiste Cichanowskiej i jej osobista historia. Wynika to z faktu, że jest ona politykiem, który nie ma bezpośredniego wpływu na wydarzenia na Białorusi, a jej formacja jako polityka kształtowała się bezpośrednio przez pryzmat wydarzeń z życia prywatnego.
Jak zauważa recenzentka Maria Sadovskaya-Komlach, Non-Resident Fellow, CEPA, badanie pokazało, że podmiotowość polityczna na Białorusi pozostaje na poziomie osób poszczególnych, a nie narodu jako całości. Biuro, gabinety i przedstawiciele sił demokratycznych absolutnie zagubione na tym polu, mimo że mają ogromną ekspertyzę na brakujące tematy: Białoruś w kontekście geopolitycznym, na ile realne jest zagrożenie militarne ze strony Białorusi w przypadku niektórych działań rosyjskich itd. Niestety diaspora również nie sprostała temu zadaniu.
Tym samym w zachodnich mediach siłom demokratycznym nie udało się stać alternatywnym głosem Łukaszenki, głosem, który powiedziałby, czym naprawdę jest Białoruś.
Olga Siamaszko