Dmytro Kułeba, Minister Spraw Zagranicznych Ukrainy (fot. Едуард Крижанівський – Пресслужба МЗС України)
Rzecznik Kremla Dimitrij Pieskow oskarżył na początku tego tygodnia Ukrainę o „agresywne pomysły” wobec terenów Donbasu, potem zaś wprost insynuował, że rząd w Kijowie planuje siłowo rozwiązać problem separatystycznych samozwańczych republik, wspieranych przez Rosję. Do zarzutów tych odniósł się Minister Spraw Zagranicznych Ukrainy Dmytro Kułeba, mówią, że „Rosja zwiększyła intensywność dezinformacji, między innymi bezpodstawnie oskarżając Ukrainę o rzekome przygotowania do wojskowego ataku w Donbasie”. Minister podkreślił, że Ukraina dąży do pokojowego rozwiązania konfliktu na wschodzie swojego terytorium.
Pieskow skomentował także możliwą amerykańską pomoc wojskową dla Ukrainy, mówiąc: „Wysłanie na Ukrainę doradców wojskowych i uzbrojenia – nie można tego wykluczać, bo to ma miejsce. Przybywają tam wojskowy doradcy, znajdują się tam systemy uzbrojenia nie tylko ze Stanów Zjednoczonych, ale i z innych państw NATO. I wszystko to w oczywisty sposób prowadzi do dalszego napięcia na linii styku”.
Warto zaznaczyć, że takie sygnały ze strony Rosji mogą stanowić swego rodzaju ostrzeżenie. Amerykanie również obawiają się, że pomoc udzielona Ukrainie może być wykorzystana jako pretekst do eskalacji ze strony Rosji.
Należy dodać do tego jeszcze oświadczenie rosyjskiego wywiadu, który porównał sytuację na Ukrainie do Gruzji w 2008 dodając, że Saakaszwilego (ówczesnego prezydenta Gruzji) drogo kosztowały tamte wydarzenia.
Rosyjski wywiad oskarżył Ukrainę o rozpowszechnianie kanałami dyplomatycznymi wśród jej partnerów i sojuszników „nieprawdziwych informacji o koncentracji na terytorium naszego [rosyjskiego] państwa sił do zbrojnej agresji na Ukrainę”. Porównuje to do Gruzji, kiedy Michaił Saakaszwili miał, zdaniem Rosjan, „zerwać się z łańcucha i usiłować zniszczyć rosyjskich mirotworców [tzw. siły pokojowe] i cywilną ludność Osetii Południowej”. Przypomnijmy, że w 2008 roku Rosja przy użyciu regularnych wojsk dokonała zbrojnej agresji na terytorium Gruzji, doprowadzając w konsekwencji do utworzenia dwóch separatystycznych republik Abchazji i Osetii Południowej, które nie mają uznania na arenie międzynarodowej.
Żeby pokazać te oświadczenia Rosjan w odpowiedniej perspektywie, należy zwrócić uwagę, że od początku listopada w amerykańskich mediach pojawiają się doniesienia o ruchach wojsk rosyjskich w stronę granicy z Ukrainą. Wtedy też wywiad USA ostrzegł europejskich partnerów o potencjalnej agresji Rosji na Ukrainę. Wskazywać na to miały, oprócz informacji wywiadowczych, także inne przesłanki – kryzys migracyjny na wschodniej granicy UE i rosyjskie działania na rynku gazu. Na niepokojącą aktywność rosyjską i możliwe prowokacje zwrócił także w podobnym czasie uwagę sekretarz stanu USA Anthony Blinken.
Kyryło Budanow, naczelnik głównego zarządu wywiadu ministerstwa obrony Ukrainy, cytowany przez portal Military Times stwierdził, że do ataku Rosji na Ukrainę może dojść na początku przyszłego roku. Zachodni analitycy i eksperci traktują takie prawdopodobieństwo bardzo realnie.
Jednocześnie Kreml absolutnie zaprzecza i oskarża Ukrainę o zachowania agresywne. Widać tu jedną z typowych, opisywanych już wielokrotnie technik narracyjnych putinowskiej dezinformacji. Każdorazowo gdy wysuwane są oskarżenia pod adresem Federacji Rosyjskiej, ta odpowiada, że prawdziwym problemem jest ktoś inny. W konflikcie na wschodzie Ukrainy widać to niezwykle wyraźnie. Rosja od samego początku wielowymiarowo wspiera separatystów i doprowadza do eskalacji konfliktu, oskarżając przy tym Kijów o agresywne działania.
Obecnie to jednak Rosja prowadzi agresywną politykę, nie pozostawiając żadnych wątpliwości. Przy ukraińskiej granicy zgromadziła do stu tysięcy żołnierzy i sprzęt. W tym tygodniu, mimo wciąż obowiązującego zawieszenia broni, w Donbasie ostrzelany został z moździerzy ukraiński posterunek graniczny. Nikt nie ucierpiał, jednak została zniszczona infrastruktura.
PMB
Źródła:
Ukrinform
Przypominamy, że za pomocą darmowego narzędzia, jakim jest Tłumacz Google (Google Translate), możliwe jest przetłumaczenie tego tekstu na ponad 100 języków.