W ostatnim czasie sporo dyskusji toczyło się dookoła ujawnienia przez czeskie służby specjalne udziału rosyjskiej GRU (Glawnoje Razwiedywatielnoje Uprawlenije – Główny Zarząd Wywiadowczy Sztabu Generalnego Sił Zbrojnych Federacji Rosyjskiej) w eksplozjach w magazynach amunicji w październiku i grudniu 2014 roku. Pomimo rezonansu wydarzenia, czescy urzędnicy próbowali bagatelizować znaczenie działań rosyjskich agentów GRU. „Rosja nie zaatakowała Czech. Agenci zaatakowali towary bułgarskiego handlarza bronią, który prawdopodobnie sprzedawał tę broń krajom będącym w stanie wojny z Rosją” – powiedział czeski premier Andrej Babiš.
Pan Babiš musiał później przeprosić za swoje słowa, które przedstawiały atak terrorystyczny jako zwykły napad, a nie operację rosyjskiego GRU; operację, w której zginęło dwóch obywateli Czech.
Zarówno czeski premier, jak i minister spraw wewnętrznych, Jan Hamaček, wielokrotnie wymieniali nazwisko bułgarskiego przedsiębiorcy Emiliana Gebrewa i wyjaśniali, że to jego „towar” z czeskiego magazynu miał przedostać się przez Bułgarię na Ukrainę, która toczyła z Rosją wojnę w Donbasie.
W firmie Gebrewa EMCO początkowo zaprzeczano, że ma ona coś wspólnego z wysadzoną w powietrze amunicją. Lecz dzień później przyznano – w magazynie w mieście Wrbetice w październiku 2014 roku znajdowały się należące do bułgarskiej firmy „materiały”. Jednak w obu przedstawionych przez EMCO informacjach zaprzeczano wersji czeskich urzędników, według której ta amunicja miała trafić na Ukrainę.
„Niektóre oświadczenia władz czeskich są prawdopodobnie oparte na niedokładnych lub nieprawidłowych informacjach. Na przykład stwierdzenia, że należące do EMCO i wysadzone w czeskich magazynach zbrojeniowych materiały były przeznaczone do reeksportu na Ukrainę, są nieprawdziwe” – zaznaczono w oświadczeniu firmy Gebrewa. W firmie stwierdzono również, że dokumenty w archiwach EMCO całkowicie obalają wersje o jakimkolwiek zamiarze przeprowadzenia jakiegokolwiek transportu w okresie między kwietniem 2014 a grudniem 2015.
Wydarzenia wokół bułgarskiego handlarza bronią Emiliana Gebrewa w ciągu ostatnich sześciu lat oraz próby ukazania przez przedstawicieli czeskich kół rządowych ataku terrorystycznego jako drobnego pospolitego przestępstwa wskazują na potężny wpływ Federacji Rosyjskiej na Republikę Czeską i Bułgarię – państwa członkowskie NATO i UE.
Iwan Bedrov, redaktor naczelny bułgarskiej edycji Wolnej Europy (Swobodna Europa), uważa: „Sprawa wygląda jeszcze ciekawiej w Bułgarii, ponieważ po raz pierwszy otrzymujemy logiczną odpowiedź na pytanie, dlaczego rosyjskie służby chciały zabić bułgarskiego handlarza bronią Emiliana Gebrewa – otruto go w 2015 roku substancją typu „Nowiczok”. I dlaczego Praga tak bardzo pragnie skierować uwagę wszystkich na Bułgarię, unikając jednocześnie pytań na temat skali rozbudowy rosyjskich sieci wywiadowczych i ich działań w kraju leżącym w sercu Europy i NATO”.
Kim jest Emilian Gebrew?
Emilian Gebrew jest właścicielem grupy firm EMCO – jednego z największych producentów amunicji w Europie.
W ostatnich latach przeżył nie tylko próby otrucia „Nowiczokiem”, ale także szereg ataków bułgarskich władz na jego biznes zbrojeniowy.
28 kwietnia 2015 roku, sześć miesięcy po eksplozji we Wrbeticach, Gebrew trafił do szpitala z objawami ciężkiego zatrucia.
Wraz z Gebrevem podobne objawy złego samopoczucia pojawiły się u jego syna Christo oraz u dyrektora ds. produkcji EMCO Walentyna Tachczijewa.
Przeprowadzone przez wydanie The Insider śledztwo wykazało, że w dniu otrucia, w pobliżu biura Gebrewa, w sofijskim hotelu Orbita zostali zauważeni oficerowie rosyjskiego GRU. Później bułgarska prokuratura potwierdziła tę informację.
Już w 2019 roku śledczy i dziennikarze dowiedzieli się, że w otrucie Gebrewa było zamieszanych ośmiu Rosjan – oficerów GRU. Jeden z nich, oficer GRU Dienis Siergiejew (nazwisko operacyjne „Siergiej Fiedotow”), trzykrotnie w tym okresie odwiedził Bułgarię: 5-22 lutego, 24-28 kwietnia, oraz 23-29 maja 2015 roku.
Ten sam „Fiedotow” pojawi się następnie w Wielkiej Brytanii w dniu otrucia Skrypali 4 marca 2018 roku – razem z „Boszyrowem” i „Pietrowem”.
Cała trójka brała również udział w wysadzaniu w powietrze magazynów we Wrbetice. Czeska policja poinformowała, że Anatolij Czepiga i Aleksander Miszkin, znani jako „Aleksander Pietrow” i „Rusłan Boszyrow”, odwiedzali Pragę i Morawy w październiku 2014 roku. Wówczas przedstawili się oni jako potencjalni nabywcy broni dla Gwardii Narodowej Tadżykistanu i zwrócili się do firmy Imex, operatora czeskiego magazynu amunicji, prosząc o zarezerwowanie wycieczki zapoznawczej. Niezależni śledczy ustalili: Dienis Siergiejew jest jednym z 6 zaangażowanych w operację w Wrbetice pracowników specjalnej jednostki Głównego Zarządu Sztabu Generalnego Rosyjskich Sił Zbrojnych.
Co dotyczy bułgarskiego biznesmena, to w 2015 roku miały miejsce dwie próby jego otrucia – za każdym razem substancją podobną do „Nowiczoka”. Ale pomimo faktu, że sprawa otrucia trzech obywateli Bułgarii jest we współczesnej historii kraju bezprecedensową, dochodzenie powierzono nie służbom specjalnym, tylko policji miasta Sofia!
Wniosek policji w Sofii: Gebrew zatruł się sałatką w restauracji, a jego syn – zanieczyszczoną środkiem owadobójczym wodą w ekspresie do kawy.
Później okazało się, że trucizna znajdowała się na klamce do drzwi samochodu Gebrewa. Kamery monitoringu w garażu biznesmena nagrały Dienisa Siergiejewa rozpylającego trującą substancję.
W celu przeprowadzenia szczegółowej analizy bułgarscy lekarze wysłali próbki krwi i moczu ofiar zamachu do Fińskiego Instytutu Weryfikacji Konwencji o Zakazie Broni Chemicznej (VERIFIN). W drugiej połowie czerwca 2015 roku fińskie laboratorium przesłało raport zawierający wykaz pestycydów fosforoorganicznych (organofosforanów), które według ekspertów fińskiej placówki badawczej mogły być wykorzystane do otrucia. Raport zawierał jednak notatkę z uwagą, że „w próbkach nie znaleziono żadnych substancji chemicznych zabronionych przez Konwencję o zakazie broni chemicznej”.
W czerwcu 2016 roku dochodzenie w sprawie otrucia trzech Bułgarów zostało zawieszone na tej podstawie, że sprawca przestępstwa nie został ustalony.
Gebrew, Skripal, Nawalny
Dwa lata później (latem 2018 roku) sam Gebrev odwołał się do prokuratora generalnego Sotira Cacarowa. Po otruciu w Wielkiej Brytanii Skrypali on poinformował, że ma wszelkie powody, aby uważać: „Trucizna, która była użyta w naszym bułgarskim przypadku, nie została w pełni zidentyfikowana w 2015 roku, pochodzi z rodziny »Nowiczoków«”.
Śledztwo zostało wznowione. Tym razem jednak zajmuje się nim wyspecjalizowana jednostka, w skład której wchodzą prokuratorzy, policjanci oraz agenci Państwowej Agencji Bezpieczeństwa Narodowego. Bułgarscy śledczy aktywnie współpracują z brytyjskimi służbami i wymieniają się informacjami.
Na początku 2020 roku prokuratorzy oświadczyli, że oskarżonych zaocznie zostało trzech obywateli Rosji (wcześniej zidentyfikowanych przez The Insider).
Po otruciu Aleksieja Nawalnego berliński szpital Charité, w którym przebywał na leczeniu rosyjski opozycjonista, zwrócił się do swoich bułgarskich kolegów o informację na temat zatrucia Gebreva. Niemcy zwrócili uwagę na podobieństwa obu przypadków. Śledczy zwrócili się do fińskiego laboratorium (VERIFIN), które w 2015 roku przeanalizowało próbki Gebrewa. A stamtąd przychodzi odpowiedź: próbek nie ma. Ponieważ, jak się okazało, okres przechowywania próbek wynosi 5 lat. I upłynął w lipcu tego (2020) roku. Jest to nadal dziwne, ponieważ zarówno Gebrew osobiście, jak i władze bułgarskie wielokrotnie apelowały do VERIFIN o przedłużenie okresu przechowywania do czasu zakończenia dochodzenia.
Prokuratura zawiesiła wówczas dochodzenie, powołując się na brak możliwości kontynuowania śledztwa pod nieobecność oskarżonego, a także poważne opóźnienia w uzyskaniu międzynarodowej pomocy prawnej z państw trzecich.
Dlaczego Gebrew został otruty?
Istnieją różne hipotezy wyjaśniające, czym właściciel EMCO rozgniewał Moskwę. Jedna z nich nawiązuje do dostaw broni na Ukrainę lub syryjskim rebeliantom. Wiadomo jednak na pewno, że nazwisko Gebrewa znajdowało się na „czarnej liście” Federacji Rosyjskiej, którą Moskwa przesłała bułgarskiemu MSZ w 2012 roku. Według Moskwy Gebrew sprzedawał broń Gruzji oraz bliżej nieokreślonym „zbuntowanym regionom”.
W 2015 roku bułgarskie media nie zwróciły uwagi na otrucie Gebrewa. Dopiero kilka miesięcy później, 21 czerwca 2015 roku, bułgarskie wydanie „24 godziny” wysunęło pewne domniemania na temat trucizny i motywu zbrodni: „Trucizna należy do rzadkich, z rodzaju tych, które szybko się rozkładają. Uważa się, że pochodzi z arsenału rosyjskich służb specjalnych. Jest pewna logika w tym, że związani z tym są Rosjanie, ponieważ Gebrew niedawno podpisał duży kontrakt w sprawie eksportu produktów specjalnych na Ukrainę”. W publikacji autor powołuje się na osoby zaangażowane w handel bronią.
W 2019 roku bułgarscy śledczy stwierdzili, że główna wersja przyczyn zamachu jest również związana z Ukrainą. Dochodzenie doszło do wniosku, że biznesmen chciano zamordować ze względu na eksport amunicji na Ukrainę, a konkretnia dla Ministerstwa Obrony, Ministerstwa Spraw Wewnętrznych i Gwardii Narodowej Ukrainy w grudniu 2014, styczniu 2015 i marcu 2015 roku.
A Gebrew ma swoją własną wersję: stwierdził, że został wyznaczony jako cel zamachu po to, aby przejąć fabrykę wojskową „Dunarit” w mieście Ruse, którą on próbował kupić w okresie od lutego 2015 roku. Na ten łakomy kąsek przemysłu zbrojeniowego apetyt miała również spółka offshore związaną z medialnym oligarchą Delanem Peewskim. W Bułgarii Peewski jest bardzo poważnie uważany za „szarą eminencję”, osobę bliską do rosyjskiego oligarchy Konstantina Malofiejewa. Uważa się, że podczas premierostwa Bojko Borisowa Peewski kierował zza kurtyny nie tylko prokuraturą, ale całym bułgarskim rządem.
W 2017 roku Gebrew przeżywa kolejny atak na swój biznes. Wówczas rząd pozbawił EMCO koncesji za rzekome naruszenie przepisów bezpieczeństwa przeciwpożarowego w trzech zakładach produkcyjnych firmy. Dwa miesiące później władze przywróciły licencję, ale nie zwróciły zezwolenia na eksport produkcji na rynki azjatyckie. 4 lata później Naczelny Sąd Administracyjny Bułgarii doszedł do wniosku, że podstawy cofnięcia koncesji były absurdalne.
Teraz Gebrew zaprzecza, że eksportował broń na Ukrainę i oświadcza, że „dostawy z Bułgarii były zupełnie nieistotne, jeśli w ogóle miały miejsce”. A jeszcze w grudniu 2019 roku twierdził: „Tak, eksportowałem, ale mniej niż 1/10 z tego, co było eksportowane na Ukrainę”. Biznesmen oznajmił, że nie widzi sensu zabijania człowieka z powodu tak małego udziału – tylko 1/10. „Pytanie brzmi, kto i jakie informacje przekazał Rosjanom. Jakie cele i zadania były realizowane przy przekazywaniu informacji. To są pytania, na które jeszcze nie udzielono odpowiedzi” – komentował sytuację Gebrew.
W oświadczeniu wydanym przez EMCO w kwietniu stwierdzono, że „Ukraina jest suwerennym państwem posiadającym wszelkie prawa do organizowania swej obrony i nie ma ograniczeń w dostawach zaopatrzenia wojskowego. Rządy i firmy prywatne z całego świata, w tym z Europy Środkowej i Wschodniej, realizują dostawy na Ukrainę”.
Jednak były wiceminister spraw zagranicznych Bułgarii Milen Keremedcziev w programie telewizyjnym „Witaj, Bułgario” przypomniał, że Rosja od samego początku agresji nałożyła pełne militarne embargo na import broni na Ukrainę.
„Aby armia ukraińska mogła walczyć i reagować na ewentualne wkroczenie wojsk rosyjskich na swe terytoria, zwłaszcza w Donbasie, musi być wyposażona w świeżą amunicję. Gdzie się ona znajdowała? Amunicja była w naszych krajach. Dlatego wysiłki rosyjskiego wywiadu były skierowane na Bułgarię, Czechy i być może Polskę” – powiedział Keremedcziev.
Swoją wersję powodów, dla których Gebrew teraz zaprzecza dostawom amunicji na Ukrainę przedstawił bułgarski dziennikarz wojskowy pochodzenia syryjskiego Ruslan Trad: „Oczywiście firma Gebrewa będzie zaprzeczać, że broń od bułgarskiego producenta dotarła na Ukrainę. Rzuciłoby to światło na sieć, przez którą Bułgaria przeprowadza dostawy na Ukrainę – przez inne kraje, aby nie rozgniewać Rosji. Sieć ta z pewnością aktywnie działa od czasu kryzysu w Donbasie”.
Bułgaria nadal pozostaje jednym z głównych dostawców amunicji na Ukrainę – wraz z Turcją, Stanami Zjednoczonymi, Wielką Brytanią i Polską.
Dlaczego Czechy dopiero teraz poinformowały o rozkryciu przestępstwa, które miało miejsce 6,5 roku temu?
Roman Dobrochotow, redaktor naczelny rosyjskiego wydania The Insider, uważa, że dowody wysadzenia w powietrze magazynów z amunicją właśnie przez rosyjskich agentów władze czeskie posiadały już pod koniec 2018 roku. Jednak z różnych powodów, częściowo również politycznych, zostały upublicznione dopiero teraz.
„To, co słyszymy teraz od czeskich dziennikarzy, sugeruje, że w Czechach toczyła się i nadal trwa bardzo poważna walka wewnętrzna: między ludźmi lojalnymi wobec Putina i mniej lojalnymi. Trwa konfrontacja między prezydentem Zemanem z jednej strony a innymi stronnictwami, w tym siłami bezpieczeństwa, z drugiej. Dlatego nie wykluczam, że mogły zaistnieć pewne wewnętrzne powody polityczne, dla których zarówno prezydent, jak i służby specjalne nie były gotowe poruszyć tej kwestii” – zaznaczył Dobrochotow.
Po ujawnieniu informacji przez czeskie służby specjalne Bułgaria również zaczęła mieć wątpliwości co do oficjalnych wersji eksplozji w bułgarskich fabrykach zbrojeniowych i magazynach wojskowych – tego typu incydenty miały miejsce w ostatnich latach. 21 kwietnia w bułgarskim parlamencie zarejestrowano wniosek, w którym deputowani z ramienia partii „Demokratyczna Bułgaria” domagają się od byłego premiera Bułgarii Bojko Borisowa odpowiedzi na pytania: Czy bułgarskie służby specjalne ujawniły udział obcych państw w eksplozjach na zakładach zbrojeniowych w Bułgarii w ciągu ostatnich 10 lat? I czy takie dane były przekazywane do prokuratury?
Chronologia
Częściowo chronologia eksplozji w bułgarskiej zbrojeniówce pokrywa się z danymi Spiegel i Insider o serii wizyt agenta GRU Władimira Moisiejewa działającego pod pseudonimem „Władimir Popow”. Odwiedził Bułgarię w marcu, wrześniu, listopadzie i grudniu 2014 roku.
17 kwietnia bieżącego roku Christo Grozew przypomniał, że mniej więcej w tym samym czasowym okresie, gdy Gebrew zaniemógł, doszło do eksplozji w bułgarskich magazynach broni i stwierdził: „Zakładamy, że zostały one spowodowane przez tę samą jednostkę GRU, łącznie 8 tajnych agentów, którzy odwiedzili Bułgarię pod koniec 2014 i na początku 2015 roku”.
Już w 2019 roku były minister obrony Bułgarii i ambasador Bułgarii przy NATO Bojko Noew zasugerował, że może istnieć związek między wizytą obywateli rosyjskich, którzy przybyli na dwa tygodnie przed otruciem Emiliana Gebrewa, a eksplozjami na początku
Ciekawe, czy w Bułgarii zostanie wznowione śledztwo w sprawie tych incydentów i czy odważą się Bułgarzy szukać „rosyjski ślad” po precedensie w Czechach?
Wydarzenia ostatnich miesięcy – wydalenie rosyjskich dyplomatów z Bułgarii, Włoch, Czech, Polski, Słowacji, nowe amerykańskie sankcje nałożone w związku z ingerencją Rosji w wewnętrzne sprawy USA – wszystko pokazuje, że świat nie chce i nie będzie przymykać oczu na operacje specjalne Federacji Rosyjskiej, które mają wszystkie znamiona systematycznego terroryzmu.
Autor: Sonia Dimitrova-Martyniuk